poniedziałek

10 dzień grudnia



O urodzie tak sobie myślałam, przy tej mojej kawie... Jak to się nie tylko czasy zmieniają, ale również nasze podejście do różnych spraw. Przynajmniej w moim wypadku.
Nie wiem jak to się stało, ale ja ani kremów przeciwzmarszczkowych nie kupuję, ani farb do włosów, cieni, rozjaśniaczy czy - jak im tam.., no te co dają złudzenie ciemniejszej skóry. Ja zwyczajnie tego nie używam. A nie zawsze tak było. Kiedyś to nawet myślałam, że nie wypada wychodzić z domu bez makijażu.
Ostatni raz miałam buzię wymalowaną trzy, może cztery lata temu. Szłam wówczas na pokaz mody i uznałam, że wypadałoby się jakoś zintegrować z towarzystwem, które spodziewałam się tam spotkać. Jako, że już wtedy nie make-up-owałam się i upiększaczy w domu nie miałam, postanowiłam oddać się w ręce specjalistki, która "wie, co z czym się miesza". Nie ważę się oceniać kompetencji i zdolności pani, ale mogę chyba powiedzieć, że gdy wróciłam z tym malowidłem na buzi do domu, moje 4 - wówczas, a może 5-letnie dziecko zakryło oczy na mój widok i poprosiło mnie, żebym mu się tak nie pokazywała, albo malowidła zmyła. Wystarczy jako rekomendacja?
Makijażu nie zmyłam, ale sobie to przemyślałam i od tego czasu się nie maluję. Na co dzień się nie maluję. Mam i maskarę, i szminkę, ale jakoś nie mam okazji żeby je użyć. Jestem absolutnie przekonana, że makijaż jest OK, ale tylko na wyjątkowe okazje. Wyjście z dzieckiem na plac zabaw jest być może dla niektórych „wyjątkową okazją”, ale żeby się zaraz upiększać jak na estradę?
Nie mam też wielu kosmetyków tzw. pielęgnacyjnych. Nie wierzę, że są lepsze niż naturalne środki i jeśli czuję jakiś dyskomfort, na przykład z powodu przesuszonej skóry - zdecydowanie wolę wysmarować się dobrą, naturalną oliwą (tak, tak, taką zwykłą oliwą z oliwek z kuchennej szafki) albo olejem kokosowym...
Nie wiem co przyszło najpierw. Czy przestałam się malować, bo znalazłam sobie powód dlaczego tego nie powinnam robić? Czy znalazłam powód dlaczego nie powinnam się malować, bo przestałam to robić?
Nie malując się oszczędzam czas, oszczędzam pieniądze i nerwów sobie nie szargam.

Tylko kilka cytatów z Wikipedii:

"Makijaż (fr. maquiller: fałszować, szminkować) znany również jako ang. make-up – kosmetyki upiększające nałożone na skórę (szczególnie twarzy)."
Fałszować - hmm, no właśnie.

"Szczególny okres nasilenia makijażu w rejonie Europy przypada na okres baroku i klasycyzmu, kiedy to Wersal wyznaczał kanony mody europejskiej, a we Francji lekarze zakazywali mycia się, sądząc, że sprzyja ono szerzeniu się chorób."
A kto obecnie wyznacza kanony piękna? No i przepraszam bardzo. Chociaż jestem kobietą, to chyba mogę domagać się prawa do własnych poglądów na temat: co jest piękne, a co nie?

"Makijaż może nieść znaczenie psychologiczne. Ludzie, którzy przesadnie podkreślają swoją urodę mogą mieć uraz związany z poczuciem niedostatecznej atrakcyjności."
No cóż... Nie ma co gadać, bo niejedno zostało już powiedziane o problemie wpływu mediów na sposób w jaki ludzie - szczególnie ci młodsi - widzą siebie.

"Sposób używania makijażu może także ujawniać samoocenę (osoby o niskiej samoocenie bądź to zupełnie nie używają makijażu, bądź go nadużywają). Należy tu jednak uważać na interpretację, bowiem samo używanie lub nieużywanie makijażu nie jest podstawą rzetelnej diagnozy."
Po głębszym zastanowieniu, przy kawie myślałam, przyznam: niestosowanie makijażu może być sygnałem, że osoba ma niską samoocenę.

Jutro idę kupić szminkę, żebym nie czuła, że jestem nic niewarta. Najpierw jednak muszę sprawdzić w internecie, jaki kolor  powinien mi się podobać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jako, że ostatnio trochę spamu się pokazuje, postanowiłam, że zanim się komentarz pokaże na stronie to go najpierw sprawdzę. Taka sytuacja. Pozdrawiam ciepło. Brydzia.