środa

6 dzień marca


Tak sobie myślałam (popijając moją kawę oczywiście) o motywacji.
Z motywacją jest jak z wodą w ogrodzie. Jeśli pielęgnujesz ogródek, wyrywasz chwasty, przesadzasz roślinki, usuwasz zbędne gałązki, czy nie wiadomo jeszcze co, to wszystko na nic, jeśli nie zadbasz o to, aby roślinki miały odpowiednią ilość wody. Żeby nie wyschły – podlewasz.
A co, jeśli podlewasz zbyt często, albo pada zbyt długo? Czy z motywacją też tak jest, czy można motywację przedawkować?
Są tacy, którzy twierdzą, że tak, że zbyt dużo motywacji może wypalić (jeśli pociągniemy porównanie z wodą - utopić) zapał. Jednak osobiście nigdy nie doświadczyłam "nadmiernej motywacji". Zawsze mi jej brakowało. Dobrze jest jednak o tym pamiętać i motywację dozować jak alkohol – ostrożnie (alkohol też jest na bazie wody, więc blisko pierwszego porównania).
W moich oczach sztuką nad sztuki jest umiejętność motywowania samego siebie, bez udziału innych osób. Bo nie jest trudno się wziąć w garść, jeśli wszyscy i wszystko wokół krzyczy „dasz radę”, „nie poddawaj się”, a co innego, gdy wszyscy, nawet szeptem mówią „to ci się nie opłaca”, „po co tracisz energię”, „nie nadajesz się”. Każdy z nas słyszał taki „doping”?
Niestety psychika - według mądrych ludzi - działa tak, że ulega sugestiom. Prędzej czy później, słysząc antymotywacyjne hasła człowiek zaczyna się zastanawiać, analizować, wyciągać wnioski... Szukając dziury w całym dochodzi do wniosku, że rzeczywiście nie warto.
Czy jest sposób na to, żeby nie ulegać manipulacji, uodpornić się na sugestie z zewnątrz?
Z perspektywy przeżytych lat mogę powiedzieć, że tak, ale nie jest łatwo. Przede wszystkim trzeba wiedzieć do czego chce się dojść, co jest celem. I tu pułapka – TE cele to z reguły nie są jakieś tam dobra materialne. Te wszystkie „większy dom”, „lepsza praca”, „wymarzony partner”, to środki do osiągnięcia tego CELU GŁÓWNEGO. To są moje obserwacje i odkąd zaczęłam się tego trzymać, jest mi znacznie łatwiej znaleźć siłę do wstawania rano, codziennie. Problem w tym jest niestety, że bombardowani od dziecka sugestiami innych, nie zdajemy sobie sprawy co DLA NAS jest najważniejsze.
Odkąd pamiętam, uczono mnie być cicho, nie wychylać się, nie chwalić się, nie mówić nic, jeśli mogłoby to sprawić komuś przykrość. Uczono mnie, że pieniądze nie mają wartości, że karierę robi się z egoistycznych powodów, że egoizm jest zły, że trzeba słuchać „autorytetów” i jeszcze tysiąc innych głupot, które sprowadziły mnie do poziomu szarej myszki chowającej się w kącie.
Wychodzenie z tego kąta nie jest łatwe. Ale im dalej nosek myszka wysuwa, tym bardziej przekonuje się, że ten świat nie jest taki zły i coraz odważniej z kąta wychodzi.
Zdarzają mi się takie dni, że nic mi się nie chce, nie mam siły na cokolwiek. Wystarczy wówczas, że się dobrze wyśpię i wracam do życia. Często ze zdwojoną siłą.
Jeśli konkretnie wiesz, do czego dążysz i nagle sił Ci zabraknie – wyśpij się. Śpij aż do bólu pleców, aż Ci się oczy posklejają, aż będziesz mieć dość. Jeżeli nadal nie będzie się chciało – no cóż – wtedy trzeba się zastanowić, czy to co robisz, rzeczywiście robisz dla siebie.



4 komentarze:

  1. haha, jako osoba, która właśnie wyszła ze szpitala po kilkudniowej śpiączce, spania jednak nie polecam - robią się odleżyny ;) ale rzeczywiście czasem warto się zatrzymać i przemyśleć, do czego dążymy, zanim damy się zapędzić w kozi róg. pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że szybko dochodzisz do zdrowia i, że snu Ci nie brakuje 😉Pozdrawiam ciepło życząc zdrowia

      Usuń
  2. Każdy ma jakieś swoje motywacje, które pomagają mu działać. Pamiętam jak mój kuzyn zastanawiał się jak odzyskać kobietę swojego życia motywował się wspólnie jedzonymi kolacjami i spędzaniem wolnego czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę, że ją odzyskał. Nikt nie lubi jeść samotnie każdego wieczora.
      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń

Jako, że ostatnio trochę spamu się pokazuje, postanowiłam, że zanim się komentarz pokaże na stronie to go najpierw sprawdzę. Taka sytuacja. Pozdrawiam ciepło. Brydzia.