czwartek

4 dzień lipca



Moim skromnym zdaniem


Tak sobie myślałam, popijając moją kawę oczywiście...

Mówią, że kobiety nie od myślenia są. Trochę prawdy w tym jest. Bo zamiast szorować podłogi i koszule prasować, zamiast kotlety smażyć i ciasta na niedzielę piec, to ja czytam, kminię i piszę. A im więcej czytam, żeby sobie wyjaśnić to czy owo, tym więcej pytań się w głowie pojawia. I naprawdę doskonale rozumiem Sokratesa, który powiedział: "wiem, że nic nie wiem". Ja też tak mam.

Kiedyś, dawno temu, byłam przekonana, że gdzieś "tam", wysoko nad chmurami, siedzi na tronie dziadziuś z białą brodą, otoczony miękkimi chmurami i śpiewającymi aniołami. Ale poszłam do szkoły, w której usłyszałam, że nad chmurami to nie ma żadnych zamków ze złotym tronem. Nie jest pusto, ale zamków nie ma. Mój umysł (jeszcze niedojrzały) musiał się nieźle nagimnastykować, żeby dla Boga miejsce zrobić. I się to jakoś poukładało, ale nie na zawsze.
Przez długie lata, nie miałam problemów, ale nagle zachciało mi się czytać. I to na dodatek o filozofach. I masz babo placek (i to wcale nie taki niedzielny). Jakiś osiemnastowieczny myśliciel sobie wykombinował, że Boga to sobie ludzie wymyślili. Mało tego: pisze o tym tak rzeczowo, że kurcze ciężko z nim polemizować.
No i dylemat: gdzie jest Bóg, czy Bóg stworzył człowieka i – najważniejsze – czy Bóg istnieje.

Z jednej strony jest tak, jak większość osób twierdzi: wiara w kogoś mądrego, wszechmocnego i dobrego dodaje nam skrzydeł, podnosi na duchu w czasie kryzysu, pomaga zachować nadzieję, że będzie lepiej. Z drugiej strony wiem, bo mnie tego w szkole uczyli, że najpierw były małpy, później jakieś małpoludy i dopiero wtedy, jakieś dwieście tysięcy lat temu, pojawił się człowiek. A z człowiekiem wiara w coś nadprzyrodzonego. I że jak? Że niby taki zarośnięty, z listkiem na dupsku, chodził wśród tych mamutów i myślał sobie: "och jakiego mam doła, Boga jakiegoś sobie wymyślę"? I miał nadzieję, że już nigdy mu smutno nie będzie? A gdy chandra znów go dopadła później, to pomyślał, że trzeba Bogu coś dać (bo wiadomo: za darmo nic nie ma). I dał Bogu w ofierze całego mamuta, żeby już nigdy mu smutno nie było? Pewnie całe plemię krzyczało wniebogłosy, że marnuje jedzenie. Ale co tam. Pierwotny z liściem zamiast spodni wiedział, co Bogu trzeba.

Może tak było.
A może nie.

Być może ludzie wymyślili sobie te wszystkie opowieści o bogach, żeby mieć wzorzec do naśladowania, żeby wiedzieć jak się zachować w takiej czy innej sytuacji?
Człowiek, nie oszukujmy się, jest istotą niedoskonałą. Robimy błędy. Nie raz słyszałam, że mylić się to rzecz ludzka. A Bóg zawsze wie jak postąpić. Zawsze sprawiedliwie oceni każdego. Bóg jest miłością mówi się. A człowiek człowiekowi wilkiem. Bóg wybacza błędy. A człowiek na człowieka do sądu, a jak nie po jego myśli to apelację złoży, albo przyłoży w zęby.
I jak sobie tak myślałam, to doszłam do wniosku, że nasz Bóg, ten z Biblii, to się zmieniał razem z potrzebami ludzi.

Na początku Starego Testamentu Bóg jest kochającym, ale srogim ojcem. Takim co klapsa da, kiedy dziecko niegrzeczne, takim co pogrozi obcym, którzy chcą skrzywdzić jego dzieci.
Ale taka była potrzeba chwili. Ludzie wyrzynali się wzajemnie z błahych powodów, życie nie było łatwe (chyba, no bo nie wyobrażam sobie, jak mogli żyć bez Facebooka). Żeby zachować bezpieczeństwo, trzeba było, żeby członkowie społeczności wiedzieli co robić. Co robić? No to, czego Bóg uczył. Walczyć z nieprzyjaciółmi, brać w niewolę kogo się da, zapładniać kobiety i się rozmnażać. A później się uspokoiło. I Bóg zmienił podejście. Zaczął uczyć jak należy zachowywać się, żeby przypadkiem nikt nie zapomniał do jakiej społeczności należy. Żeby zachować spójność i żeby naród rósł w siłę. Bóg uczył praw, rozdzielał obowiązki. Podpowiadał co jeść i kiedy się myć. Każdy wiedział, gdzie jego miejsce. I przyszedł kryzys. I pojawił się nowy wróg. Tym razem był tak silny, że Bóg postanowił, że wypada nowego wroga uszanować, że to jedyny sposób, by społeczeństwo zachowało tożsamość. ''Oddajcie tedy, co jest cesarskiego, cesarzowi, a co jest bożego Bogu'' (Mt 22, 21).


Bóg to 'idea', 'pojęcie'. Tak jak życie, tak jak czas. Nie można zobaczyć, nie można dotknąć. Ale wszyscy tego doświadczają. 'Myśl' istniejąca, realna, prawdziwa.

Pewien filozof twierdził, że to ludzie stworzyli Boga na swoje podobieństwo, a nie Bóg ludzi. Ale to częściowa prawda – moim skromnym zdaniem.

Bóg jest wzorcem do naśladowania. W ten sposób Bóg stworzył człowieka (i dzieło tworzenia nadal trwa). Jednak zasady którymi kieruje się Bóg, nadali ludzie. Wartości, które Bóg ''przekazuje'' stworzyli ludzie – w ten sposób ludzie stworzyli Boga. Boga nie byłoby bez ludzi, ludzi nie byłoby bez Boga. Nie możemy bez siebie istnieć.

Czy należy Boga czcić? A czy nie szanujemy życia? A czy nie traktujemy poważnie czasu? Mimo, że to tylko 'idee', rzeczy absolutnie przecież niematerialne, podchodzimy do nich z szacunkiem i respektem. Dlaczego wobec tego nie szanować Boga? Z resztą. Czy nie mówi się, że należy żyć zgodnie ze swoimi wartościami? Może byłoby fajnie, gdyby wartości wszystkich były takie same, były takie, jakich ''wymaga'' od nas Bóg? Przynajmniej te najważniejsze wartości.

Czyli Bóg istnieje?

Generalnie zawsze byłam przekonana (i nadal jestem), że tak. Tyle, że zmienia się, tak jak się zmieniał od początku świata. Już nie nakazuje nam unikać wieprzowiny, czy jeść kwaśnego chleba tylko w takie a nie inne dni roku. Teraz uczy nas kochać i szanować innych, wszystkich, bez wyjątku. ''Jeśli cię ktoś uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi'' (Mt 5,39).


Bóg jest uosobieniem wartości uniwersalnych. To jest ta nieszczęsna MORALNOŚĆ, której nam nadal brakuje. Chociaż nadal sporo ludzi deklaruje wiarę w Boga, to chyba nie wielu żyje według Jego zasad. Na straży moralności nie powinno stać prawo, ale serce. Nie boimy się Boga, boimy się policji... oszukujemy na podatkach, nagminnie kłamiemy, robimy sobie na złość. Pewnie, gdyby nie strach przed sądem to i w zęby nie jeden by dostał, ot tak zwyczajnie, bo zbyt głośno wieczorem disco-polo słuchał.

W rzekach musi upłynąć sporo wody, żeby się to zmieniło.


Ale czy się zmieni na lepsze? Hmm... prognozy są różne, niestety.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jako, że ostatnio trochę spamu się pokazuje, postanowiłam, że zanim się komentarz pokaże na stronie to go najpierw sprawdzę. Taka sytuacja. Pozdrawiam ciepło. Brydzia.