piątek

30 dzień października

 


Co by było, gdyby

Tak sobie myślałam, popijając moją kawę oczywiście, jakby to było, gdyby mnie nie było.
I jak o tym myślałam, to dotarło do mnie, jak bardzo ważna jestem, beze mnie świat byłby zupełnie inny.

Przede wszystkim moi rodzice być może mieliby spokojniejsze życie, bo ja (z mojego punktu widzenia) nie byłam dzieckiem grzecznym. Moja siostra to co innego. Czy moja siostra byłaby tą grzeczniejszą, gdyby nie ja? Przecież nie byłoby 'punktu odniesienia'? Być może wychowująca się jako jedynaczka byłaby rozpieszczoną panienką?

Beze mnie moje koleżanki inaczej by się bawiły. Na pewno bawiłyby się na tym samym podwórku. Czy te zabawy beze mnie byłyby takie same? Czy musiałyby rozwiązywać konflikty, które przeze mnie się pojawiały, czy kłóciłyby się o te same rzeczy? Czy śmiałby się z tych samych dowcipów? Słuchałyby tej samej muzyki, rozmawiały o tych samych głupotach?

Mój mąż miałby inną dziewczynę, inną żonę. Czy byłby innym człowiekiem? Czy jego życie nie byłoby inne? Na pewno jadłby inne obiady (kto wie, czy nie lepsze, bo ja jakoś z tym gotowaniem — no nie za bardzo, wolę sprzątać). To nie wszystko. Przecież gdyby mój mąż miałby inną żonę, to życie tej kobiety byłoby inne. I inne byłoby życie ludzi związanych z tą kobietą...

Gdyby mnie nie było, nie byłoby moich dzieci. Jak bardzo wpłynęłoby to na ludzi, którzy się z nimi w jakiś tam sposób związały? Mój zięć miałby inną panią swego serca, miałby inną rodzinę, a może nie miałby jej w ogóle?

Inaczej byłoby też u mnie w pracy. Nie twierdzę, że jestem niezastąpiona, ale moje nastawienie, moje humorki, mają wpływ na ludzi, z którymi pracuję. Brak kontaktu ze mną z pewnością miałby wpływ na to, w jaki sposób wchodziliby w relacje z innymi, jak odbieraliby rzeczywistość, na co zwracaliby uwagę.

I jak sobie o tym wszystkim tak myślałam, dotarło do mnie, że nie tylko ja taka ważna jestem. Dotarło do mnie, że każda osoba, którą w życiu spotkała, jest tak samo ważna. Nie byłabym JA, gdyby nie wszyscy ci ludzie. I nie tylko osoby, które znam, z którymi rozmawiałam. Osoby spotkanie tak sobie, przechodzące obok na ulicy też wywarły na mnie wpływ... w taki lub inny sposób.

I jak sobie tak o tym wszystkim myślałam, to dotarło do mnie, że o tym już czytałam, że o tym słyszałam. I dlatego uwielbiam fizykę kwantową.

Wszystko jest ze sobą powiązane, w taki czy inny sposób.

W fizyce kwantowej istnieje termin 'holon'. Nie wchodząc w szczegóły (bo mimo wszystko fizyka kwantowa wciąż jest dla mnie tym samym, czym jest magia), holony to takie części całości, które też są swego rodzaju całością. I tak po kolei: mamy organizm, organizm składa się z organów, organy z tkanek, tkanki z komórek, komórki z białek, białka z cząstek, cząstki z atomów... Można też w drugą stronę: organizm jest częścią gatunku, gatunek częścią ekosystemu, ekosystem częścią planety, planeta częścią układu słonecznego, układ słoneczny częścią galaktyki... I w którą stronę, by nie wyliczać, to można tak bez końca. Oczywiście, w zakresie świata poznanego. Jeszcze niedawno uczeni byli pewni, że nie ma nic mniejszego niż elektron. A tu bum! Niespodzianka: elektrony też można podzielić na części.

I kiedy tak sobie myślałam o tej fizyce kwantowej, to dotarło do mnie, że faktycznie świat nie byłby taki sam beze mnie, ja jestem częścią świata, beze mnie całość nie byłaby całością. Nie, żebym była jakaś wyjątkowa, bo przecież każda spotkana osoba, jest częścią 'tej' całości.

Jak przysłowiowe trybiki w maszynie... Jeden trybik nie działa, maszyna do niczego. Trzeba trybik wymienić, ale to nie ten sam trybik. Trybik jest ważny, jeśli jest w 'całości'. Trybik jest trybikiem, kiedy jest w maszynie. Poza maszyną jest bezużyteczny, nie jest nawet trybikiem...

Beze mnie nie ma rzeczywistości, ale gdy nie ma rzeczywistości, nie ma mnie. Muszę szanować całość, żeby zachować własne znaczenie. Gdyby zabrakło wszystkiego, co mnie otacza, nie byłoby mnie... No i beze mnie świat nie byłby taki 'cały'.

Pokręcone to wszystko i skomplikowane, wiem. Gdy jednak trochę się nad tym zastanowić, koncept rozjaśnia się i łatwiej jest wchodzić w jakiekolwiek relacje ze światem, no z tą całością, bo każda część całości jest niezmiernie ważna.

Takie to właśnie rozkminki do głowy przychodzą, gdy rano sobie siedzę i spokojnie popijam kawę, kiedy w domu jeszcze cicho, bo wszyscy śpią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jako, że ostatnio trochę spamu się pokazuje, postanowiłam, że zanim się komentarz pokaże na stronie to go najpierw sprawdzę. Taka sytuacja. Pozdrawiam ciepło. Brydzia.