Mówi się, że kobiety mają problem z myśleniem. Zgadzam się w stu procentach. Nie chodzi o to, że myśleć nie potrafimy, ale o to, że myślimy zbyt dużo. Co na obiad zrobić, co jeszcze dokupić, kiedy odebrać dziecko ze szkoły, w co ubrać siebie, który proszek do prania użyć i tak w kółko, i tak w kółko, i w kółko. No i jeszcze do pracy trzeba... I zanim się babo zorientujesz, pięćdziesiąt lat mija, ty wciąż o tym samym myślisz i nie ma czasu, żeby na Nobla zasłużyć.
No dobra, aż tak wysoko nie mierzę, ale kilka chwil tylko dla siebie, bez tego wiecznego gadania w głowie przydaje się każdemu.
Jedynym sposobem, który działa w moim przypadku, to zajęcie się czymś, co naprawdę - ale to naprawdę - lubię. Mam to szczęście, że moje zainteresowania są dość rozległe i nie jest mi trudno usiąść i kreatywnie "niemyśleć".
Na mojej liście są:
- robótki na drutach,
- czytanie (o historii, filozofii, psychologii - i nie tylko),
- haftowanie,
- pogłębianie wiedzy z dziedzin różnych (fizyka, astronomia, biologia - tu pomocą są darmowe kursy online),
- robienie bezużytecznych ozdób z różnych materiałów,
- malowanie mebli - odnawianie.
Jest jeszcze chyba więcej - jakby to określić - czynności (?), w trakcie których moje "myślenie" przybiera postać "niemyślenia".
Zastanawiam się, czy gotowanie też zaliczyć. Lubię gotować, ale z pasją to tylko wówczas, gdy mój budżet jest nieograniczony i robię to na super-ekstra-niezwykłą okazję. Tylko w takich warunkach jestem w stanie gotowaniu poświęcić się całkowicie (i zapomnieć o "myśleniu").
I jeszcze coś mi przyszło do głowy. STAR TREK - absolutnie i konkretnie odrywam się od Ziemi, kiedy to oglądam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jako, że ostatnio trochę spamu się pokazuje, postanowiłam, że zanim się komentarz pokaże na stronie to go najpierw sprawdzę. Taka sytuacja. Pozdrawiam ciepło. Brydzia.