czwartek

16 dzień stycznia


...starzeję się (niestety)


Tak sobie myślałam, popijając moją kawę oczywiście, o życiu. A naszło mnie tak, bo przeczytałam gdzieś starożytną sentencję: „Pamiętaj, że jesteś śmiertelny”.
O czym ci Starożytni myśleli? Co tak naprawdę mieli na myśli? Czy w Starożytności ludzie mieli problem ze „złodziejami czasu”? Przecież nie było portali społecznościowych, gier komputerowych, telewizji...
Czy marnowali czas na głupoty? A może im wcale o marnowanie czasu nie chodziło?
Może chodziło o to, że trzeba być ostrożnym, siedzieć w domu, na zapiecku i nie prowokować niebezpieczeństw, które się za drzwiami czają?
I w końcu pytanie podstawowe, które mi przyszło do głowy: czy ja zawsze pamiętam, że jestem śmiertelna?
Przyznam szczerze, że nie zawsze. Czasem łapię się, że na widok odbicia w lustrze mam reakcję „a co to za baba”. Nie poznaję sama siebie. To krótki moment, ale się zdarza. Te zmarszczki, opuszczone powieki... no cóż, starzeję się (niestety). Moim problemem jest fakt, że nie czuję tego w kościach.
Nie żebym narzekała czy coś! Cieszy mnie ogromnie fakt, że nie mam kłopotów zdrowotnych. Przytrafia się czasem jakieś przeziębienie, czasem mi się gorąco zrobi ni z tego nie z owego, ale idzie wytrzymać. Nie muszę brać żadnych tabletek, chodzić od przychodni do przychodni. Zdrowa jestem, czuję się dobrze i chyba dlatego zdarza mi się zapomnieć, że przecież jestem starsza niż dziesięć czy dwadzieścia lat temu.
Odbicie w lustrze mi o tym przypomina. (No i te moje dzieci jakieś takie rozsądniejsze.)
Jako że sił mi jeszcze wystarcza, chciałabym jak najbardziej wykorzystać czas, który – no cóż – ucieka nieubłaganie. Czasu nie można powstrzymać, ogarnąć. Można zadbać o zdrowie, można zadbać o kondycję, ale czasu nie da się kontrolować.
Zdarza mi się, że wpadam w panikę, bo tyle pięknych miejsc do odwiedzenia, książek do przeczytania, potraw do zjedzenia. A czasu mniej i mniej. I boję się, że nie zdążę ze wszystkim.
Czasem też mam wątpliwości, czy warto w ogóle coś zaczynać...
A może jednak ci Starożytni nie mieli racji? Może lepiej zapomnieć o tym, że nie żyjemy wiecznie i marzyć, i planować, i płynąć z prądem? W końcu nikt nie wie, kiedy mu „godzina wybije”. Może to być jutro, może to być za pięćdziesiąt lat.
Chyba nie warto siedzieć z założonymi rękami, na kanapie przed telewizorem. „Ach, bo już ten wiek nie taki, ach, bo za stara jestem”...
Przyjdzie pewnie moment, że się po prostu nie da, fizycznie sił zabraknie. Ale jeśli taki moment ma przyjść za lat kilka, kilkanaście – no cóż, sporo można zrobić przez lat kilka czy kilkanaście.
Często się słyszy, że nigdy nie jest za późno, że wiek to nie bariera. Są oczywiście takie dziedziny, że czekać nie można. Zapisując się na balet po 40. urodzinach, nie można marzyć o pozycji primabaleriny w moskiewskim balecie. Czy to znaczy, że nie warto się zapisać? Absolutnie nie! Ja nie żałuję ani jednej sekundy spędzonej na sali.
Zaczynając kurs astrofizyki, też nie myślałam o tym, że mnie NASA w kosmos wyśle (a chciałabym, chciała!). Mimo to nie zawahałam się i każdego dnia czytałam o gwiazdach, orbitach, zaliczałam testy online, nawet sobie nowy kalkulator kupiłam, żeby łatwiej mi było obliczać, z jaką prędkością kometa od Ziemi odlatuje (taka wymyślona kometa oczywiście, nie jakaś konkretna).
Znam panią, która po sześćdziesiątych urodzinach zrobiła prawo jazdy. Słyszałam o osobach, które grubo po pięćdziesiątce zaczynały trening do ultramaratonu. A ile miał lat założyciel KFC, kiedy otwierał jeden z najpopularniejszych fastfood'ów? Harland Sanders miał wówczas 65 lat. John Pemberton ruszył z Coca-Colą, kiedy miał już za sobą 55 wiosen.
Czy ci ludzie i cała rzesza im podobnych myślą (myśleli), że są śmiertelni? Tego nie wiem.
I jak sobie o tych ludziach myślę, to mnie zaraz wątpliwości opuszczają i słyszę w głowie: „a co tam, czemu nie”. I znów na jakiś czas zapominam, że jestem starsza niż dziesięć lat temu. Żeby coś pięknego stworzyć, trzeba mieć radochę z procesu tworzenia.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jako, że ostatnio trochę spamu się pokazuje, postanowiłam, że zanim się komentarz pokaże na stronie to go najpierw sprawdzę. Taka sytuacja. Pozdrawiam ciepło. Brydzia.