środa

30 dzień stycznia


W każdej pracy, którą należy wykonać, jest element zabawy.
Znajdziesz zabawę i - SNAP - praca jest grą.
Pamela Lyndon Travers

Czasem tak sobie popijam kawę i staram się myśleć o tym, co powinnam zrobić w ciągu dnia. Zdarza się dość często, że wszystko układa się w konkretną listę spraw do załatwienia: czysto, jasno i konkretnie. Zdarza się również, że zamiast listy rzeczy do odhaczania, zaczynam tworzyć "listę wymówek, żeby nie robić rzeczy, których robić nie chcę, ale muszę."
A takich rzeczy jest sporo. Niestety życie jest tak skonstruowane, że w procesie zdobywania tego co chcemy, musimy przejść przez etapy robienia rzeczy, których nie lubimy.
Lubię mieć czysto - muszę myć te gary.
Lubię mieć pieniądze - muszę iść do pracy.
Lubię ładnie wyglądać - muszę wstać wcześniej i zrobić makijaż (tego akurat nie robię, mam swoje priorytety).
Ilu ludzi na świecie, tyle można przytaczać przykładów.
Zanim odkryłam, o co chodzi lata minęły. Ale jak już odkrycia dokonałam, moje życie stało się prostsze. Po pierwsze: zdałam sobie sprawę z tego, że nikt nic za darmo. Czyli jak chcę coś mieć (i nie chodzi mi tylko o „mieć” w sensie materialnym), to trzeba na to zapracować (i nie chodzi mi tylko o „zapracować” w sensie fizycznym). Po drugie zdałam sobie sprawę, że "sensem życia" nie jest osiągnięcie jakiegoś celu, ale jego OSIĄGANIE. Cały proces od idei do rezultatu. Nie liczy się rezultat. Najważniejsza jest droga, którą musimy przejść. Czasem jest ona bardzo trudna, czasem nudna, czasem infantylnie prosta, ale nie liczy się efekt, tylko proces tworzenia.
Chcę mieć ciepłą czapkę na zimę, w kolorach które lubię, z pomponem, nie za dużym, nie za małym. Taką pasującą idealnie. Co robię? Robię na drutach sobie taką czapkę. Siedzę wieczorami, palce mnie bolą, plecy mnie bolą. Zamiast sobie poczytać, pooglądać jakieś komedie, to siedzę i dziergam. Rządek za rządkiem. Czekam cierpliwie na efekt, liczę oczka i rządki. Dzień za dniem o niczym innym nie marzę, jak tylko o tym wieczorze, kiedy czapka będzie gotowa. Gdy gotowa - zakładam na głowę i przeglądam się z dumą w lustrze. Jak długo jestem szczęśliwa z rezultatu? Różnie to bywa, ale euforia mija, prędzej czy później mija. Sztuczka polega nie na tym, że lubię, gdy mnie te paluchy bolą, ale na tym, że wiem, że z każdym oczkiem mój sukces jest bliżej. Systematycznie, obsesyjnie, konsekwentnie dążę do celu. Muszę się trochę poświęcić: czas, wysiłek, koszty (za wełnę trzeba zapłacić). No i cel osiągam - Brydzia ma piękną czapkę. Wracam wówczas z tą czapką na głowie ze spaceru, zdejmuję i co? I nuda. Czapka zrobiona... Hej! Ale szalik gdzie? Szalik się przyda. Komplecik będzie! I siadam znów w kącie, i paluchy mnie znów bolą, i plecy też. I te oczka spadają, jak na złość... Radocha nie do opisania.
Tak naprawdę szczęście z osiągnięcia czegoś trwa tylko chwilę i nie warto sobie tym zawracać głowę. Skoncentrować się należy na działaniach, które prowadzą na szczyt i z nich czerpać radość, chodzi o to, żeby czuć radość z samego faktu, że to co robimy poprowadzi nas na szczyt. Bez względu na to, gdzie ten szczyt jest – to może być samodzielnie zrobiona czapka, to może być wydana płyta, to może być stanowisko w takiej czy innej firmie, to może być wycieczka na Księżyc. Ważne jest, żeby wiedzieć czego się chce. A z tym często jest problem.

Nie twierdzę, że to MOJE odkrycie. O tym każdy kto zajmuje się rozwojem osobistym słyszał na pewno. O tym już dawno ludzie wiedzą, ale niestety nikt mnie tego w szkole nie uczył. No to sobie sama to wyjaśniłam i działa.


2 komentarze:

  1. Dziekuje Brydzia za Madre I podnoszace na duchu slowa.
    Jestem wiernym fanem twojego bloga;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Miło czytać takie słowa. Jak na razie głowa nie przestaje kminić, to i pisać będę. Pozdrawiam i życzę dużo pogody ducha.

      Usuń

Jako, że ostatnio trochę spamu się pokazuje, postanowiłam, że zanim się komentarz pokaże na stronie to go najpierw sprawdzę. Taka sytuacja. Pozdrawiam ciepło. Brydzia.