czwartek

24 dzień stycznia


Tak sobie myślałam, przy porannej kawie, jakby tu urządzić mieszkanko, żeby nowych mebli nie kupować, dywanów świeżych nie kłaść i nie wydać ani grosza, ale żeby zrobiło się ładniej, przytulniej, praktyczniej. Potrzebuję zmiany.
W grę wchodzi tylko przemeblowanie i energia włożona w sprzątanie.
Zainspirowana do zmian zostałam przez Kasię Skrzynecką, a dokładniej przez jej "#staraflądra", która od czasu do czasu pojawia się na Instagramie. W jednym z postów czyta artykuł o FengShui w jakimś kolorowym (chyba) magazynie o urządzaniu wnętrz.
I tak sobie myślę, czy przed zakończeniem zimy, tak na świeży wiosenny start, poprzestawiać te meble... Lubię zmiany w wyglądzie mieszkania.
O FengShui wiem tyle co nic. Nie chodzi mi o to, żeby ustawić i nie ruszać aż do końca świata. Chodzi o to, żeby przestawić i za trzy, a może za sześć miesięcy przestawić jeszcze raz.
To taka imitacja pozytywnych zmian w życiu. Zmian, które widać. Ja lubię widzieć, że coś się zmienia.


Każdy dzień przynosi jakieś doświadczenia, które wpływają na to jak odbieramy świat. Każdy dzień, wbrew pozorom, przynosi zmiany – tyle, że tego nie widać. Jakże często słyszę, że nic się w życiu nie zmienia. Jest nawet takie powiedzonko, że „życie jest jak papier toaletowy, bo szare, długie i do dupy” (to z czasów, kiedy papier toaletowy był szary, bo teraz jest kolorowy i pachnie kwiatkami).
Jakiś czas temu starałam się rzucić palenie. Skończyło się na tym, że zajadałam głód nikotynowy i to wcale nie owocami. Przytyło mi się sporo. Urosłam dwa rozmiary, powoli dochodziłam do trzeciego. Nikt nic nie mówił, nikt o nic się nie pytał – oczywiście mówię o osobach, które widuję codziennie i wiem, że powiedziałyby mi „no kochaniutka, uważaj na siebie, bo chyba rośniesz”. Podejrzewam, że nikt zmiany tak naprawdę nie widział, ponieważ następowała powoli i systematycznie. I pewnego dnia spotkałam się z koleżanką (hej, hej Koleżanko, cieszę się, że czytasz), której nie widziałam od kilku miesięcy. Wcześniej w trakcie rozmowy on-line ostrzegałam ją, że jestem większa. Nie wierzyła. Kiedy mnie zobaczyła powiedziała na dzień dobry: „Brygida” i to w taki sposób, żebym wiedziała co zobaczyła. Ja i tak już wiedziałam. To był ten moment, kiedy nawet skarpetki zrobiły się zbyt ciasne.
Zmiany, które w życiu następują powoli i systematycznie, są dla nas niewidoczne. Dostrzegamy tylko, to co przychodzi raptownie. Na przykład wygrana w totka – taką zmianę w moich finansach na pewno bym zauważyła. Ale takie rzeczy nie przytrafiają się każdemu...
Zastanawiałam się, czy jest sposób na to, by mieć nad zmianami kontrolę, żeby je zauważać?  Zaczęłam pisać pamiętnik. Nie koniecznie codziennie. I często wracam do starych zapisków. Okazuje się, że zmiany są czasem na lepsze, czasem jednak, nie są tak pozytywne, jakbym sobie tego życzyła. Wówczas, porównując zapiski, łatwiej mi jest znaleźć jakieś rozwiązania. Mam zarejestrowane „czarno na białym”, co zostało spieprzone.


No to co? Do marketu po zeszycik i „Mój drogi pamiętniczku...”?
A w komentarzach piszcie, ile stron ma zeszyt, który został kupiony, żeby pisać pamiętnik.

2 komentarze:

  1. Oj tam, zeszycik może mieć i 16 stron. Jeżeli tylko pomaga Ci takie zapisywanie;) Co do zmiany - czasem zmiana układu mebli to kolosalna zmiana - może inne firany w oknach - albo ich brak...
    Eksperymentuj!
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za odzew. Będzie przestawianie i wystawianie, trochę zbędnych gratów muszę się pozbyć. A i o "nowym" oknie też pomyślę - za pomysł dziękuję z całego serca, nie wiem dlaczego, ale wcześniej jakoś nie brałam nawet pod uwagę. Również "pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy", Brygida

      Usuń

Jako, że ostatnio trochę spamu się pokazuje, postanowiłam, że zanim się komentarz pokaże na stronie to go najpierw sprawdzę. Taka sytuacja. Pozdrawiam ciepło. Brydzia.