Tak sobie myślałam, przy porannej
kawie, jakby tu urządzić mieszkanko, żeby nowych mebli nie
kupować, dywanów świeżych nie kłaść i nie wydać ani grosza,
ale żeby zrobiło się ładniej, przytulniej, praktyczniej.
Potrzebuję zmiany.
W grę wchodzi tylko przemeblowanie i
energia włożona w sprzątanie.
Zainspirowana do zmian zostałam przez
Kasię Skrzynecką, a dokładniej przez jej "#staraflądra",
która od czasu do czasu pojawia się na Instagramie. W jednym z
postów czyta artykuł o FengShui w jakimś kolorowym (chyba)
magazynie o urządzaniu wnętrz.
I tak sobie myślę, czy przed
zakończeniem zimy, tak na świeży wiosenny start, poprzestawiać te
meble... Lubię zmiany w wyglądzie mieszkania.
O FengShui wiem tyle co nic. Nie chodzi mi o to, żeby ustawić i nie ruszać aż do końca świata. Chodzi o to, żeby przestawić i za trzy, a może za sześć miesięcy przestawić jeszcze raz.
O FengShui wiem tyle co nic. Nie chodzi mi o to, żeby ustawić i nie ruszać aż do końca świata. Chodzi o to, żeby przestawić i za trzy, a może za sześć miesięcy przestawić jeszcze raz.
To taka imitacja pozytywnych zmian w
życiu. Zmian, które widać. Ja lubię widzieć, że coś się zmienia.
Każdy dzień przynosi jakieś doświadczenia, które wpływają na
to jak odbieramy świat. Każdy dzień, wbrew pozorom, przynosi
zmiany – tyle, że tego nie widać. Jakże często słyszę, że
nic się w życiu nie zmienia. Jest nawet takie powiedzonko, że
„życie jest jak papier toaletowy, bo szare, długie i do dupy” (to z czasów, kiedy
papier toaletowy był szary, bo teraz jest kolorowy i pachnie
kwiatkami).
Jakiś czas temu starałam się rzucić
palenie. Skończyło się na tym, że zajadałam głód nikotynowy i
to wcale nie owocami. Przytyło mi się sporo. Urosłam dwa rozmiary,
powoli dochodziłam do trzeciego. Nikt nic nie mówił, nikt o nic
się nie pytał – oczywiście mówię o osobach, które widuję
codziennie i wiem, że powiedziałyby mi „no kochaniutka, uważaj
na siebie, bo chyba rośniesz”. Podejrzewam, że nikt zmiany tak
naprawdę nie widział, ponieważ następowała powoli i
systematycznie. I pewnego dnia spotkałam się z koleżanką (hej,
hej Koleżanko, cieszę się, że czytasz), której nie widziałam od
kilku miesięcy. Wcześniej w trakcie rozmowy on-line ostrzegałam
ją, że jestem większa. Nie wierzyła. Kiedy mnie zobaczyła
powiedziała na dzień dobry: „Brygida” i to w taki sposób, żebym wiedziała co
zobaczyła. Ja i tak już wiedziałam. To był ten moment, kiedy nawet
skarpetki zrobiły się zbyt ciasne.
Zmiany, które w życiu następują
powoli i systematycznie, są dla nas niewidoczne. Dostrzegamy tylko,
to co przychodzi raptownie. Na przykład wygrana w totka – taką
zmianę w moich finansach na pewno bym zauważyła. Ale takie rzeczy
nie przytrafiają się każdemu...
Zastanawiałam się, czy jest sposób na to, by mieć nad
zmianami kontrolę, żeby je zauważać? Zaczęłam pisać pamiętnik. Nie koniecznie codziennie. I często wracam do starych zapisków. Okazuje się, że
zmiany są czasem na lepsze, czasem jednak, nie są tak
pozytywne, jakbym sobie tego życzyła. Wówczas, porównując
zapiski, łatwiej mi jest znaleźć jakieś rozwiązania. Mam zarejestrowane „czarno na białym”, co zostało spieprzone.
No to co? Do marketu po zeszycik i „Mój
drogi pamiętniczku...”?
A w komentarzach piszcie, ile stron ma
zeszyt, który został kupiony, żeby pisać pamiętnik.
Oj tam, zeszycik może mieć i 16 stron. Jeżeli tylko pomaga Ci takie zapisywanie;) Co do zmiany - czasem zmiana układu mebli to kolosalna zmiana - może inne firany w oknach - albo ich brak...
OdpowiedzUsuńEksperymentuj!
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Dziękuję za odzew. Będzie przestawianie i wystawianie, trochę zbędnych gratów muszę się pozbyć. A i o "nowym" oknie też pomyślę - za pomysł dziękuję z całego serca, nie wiem dlaczego, ale wcześniej jakoś nie brałam nawet pod uwagę. Również "pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy", Brygida
Usuń