Czy pani psycholog pomagająca w walce z uzależnieniem może palić papierosy? Jak można kogoś uczyć czegoś, czego się robić nie umie? Jeżeli ktoś jest samotny to chyba nie powinien dawać rad na temat związków? Czy osoba bezdzietna powinna dawać wskazówki na temat wychowania dzieci? Czy rzeczywiście wystarczy coś przeczytać w książce i pouczać innych, dawać im rady?
Zauważyłam, że ostatnio dużo pytań powstaje w mojej głowie... To chyba dobrze. Ci lepsi z tych dobrych mówią, że w procesie samorozwoju należy kwestionować wszystko i zadawać pytania. No to chyba się rozwijam, skoro tyle pytań zdaję. No dobra - pytanie retoryczne musiało być zadane, żeby tekst miał sens. Tak naprawdę to myślę, że to jest po prostu skutek uboczny braku telewizji, radia i gazet. Zaczynam myśleć samodzielnie. Zaczynam słuchać "co serce mówi".
A może to tak na starość przychodzi, że człowiek przykłada wagę do trochę innych spraw niż wcześniej.
Ale wracając do pytań. Mówi się, że "na cudzych błędach trzeba się uczyć". Według mnie prawda sto procent. Tyle, że nie chodzi o to, żeby wnikać w czyjeś porażki, czekać na potknięcia innych, ale chodzi o to, żeby słuchać osób, które doszły do tego, do czego my chcemy dojść. Podejrzewam, że większość z was wie dobrze o czym mówię i mam nadzieję, że większość z was stosuje zasadę w życiu. Ale wiem na pewno, że nie wszyscy, niestety. Ja sama przez długie lata nie "uczyłam się na cudzych błędach". Gdzieś tam przeczytałam jakiś artykuł na taki czy inny temat, albo próbowałam metodą prób i błędów zrobić to i owo. Przeżyłam pół wieku i nie mogę narzekać, ale być może byłoby mi łatwiej, gdyby mi ktoś na starcie wyjaśnił w trybie "na-chłopski-sposób" o co chodzi z tym uczeniem.
Sposób jest tak prosty, że być może wydaje się rodzicom, że nie muszą tego uczyć swoich dzieci. Moi rodzice mnie nie uczyli. Co więcej, oni sami chyba nie do końca rozumieli znaczenia tego przysłowia. Według moich rodziców autorytetem była osoba, która miała napisane to na papierku. Być może się mylę, ale na podstawie wspomnień z dzieciństwa tak właśnie było.
Na szczęście - lepiej późno niż wcale - w końcu do mnie dotarło.
Jeżeli chcę uczyć się baletu - uczyć powinnam się od baletnicy. Jeżeli chcę rzucać palenie - rad powinnam szukać u byłego palacza. Jeżeli chcę odnieść sukces w "jakiejś" dziedzinie - muszę znaleźć osobę, która odniosła sukces w "jakiejś" dziedzinie. Proste. Nic skomplikowanego.
Teraz jest łatwiej niż "dziesiąt" lat temu. Mamy internet, z którego można korzystać do bólu. Można sobie wybrać "wirtualnego" mentora, nauczyciela, przewodnika... Koszt ogranicza się do opłaty za internet. A o tym, że każdy powinien mieć takiego mentora, to już starożytni wiedzieli.
Można korzystać z biblioteki, darmowych e-booków, darmowych kursów. Trzeba tylko chcieć i... dobrze wybrać. Nie słuchać wskazówek o sposobach na oszczędzanie pieniędzy, od kogoś, kto tych oszczędności nie ma. Nie słuchać rad o prowadzeniu firmy od kogoś, kto firmy nigdy nie prowadził. Nie słuchać sugestii o tym, jak ratować związek od kogoś, kto w związku nie jest. Korzystać z rad osób, które znają temat z własnego doświadczenia. Uczyć się na cudzych błędach.
Jest jedno "ale", taki mały haczyk, z którym sporo ludzi ma problem: trzeba się uczyć - wysłuchać, zaufać, wdrożyć , a nie, że "jednym uchem wchodzi, drugim wychodzi".
Z tym to ja sama mam problem. Stare nawyki ciężko się zmienia.
Z tym to ja sama mam problem. Stare nawyki ciężko się zmienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jako, że ostatnio trochę spamu się pokazuje, postanowiłam, że zanim się komentarz pokaże na stronie to go najpierw sprawdzę. Taka sytuacja. Pozdrawiam ciepło. Brydzia.