poniedziałek

22 dzień kwietnia

Pewność siebie

Wiara w siebie


Tak sobie myślałam (popijając moją kawę oczywiście) o tym, czy nie jest tak, że brak mi wiary w siebie. Jest to jeden z filarów wewnętrznej pewności siebie, którą opisuje pani Patrycja Załug na swoim blogu. Filarów jest osiem, a wiara w siebie jest czwartym z kolei, który staram się rozkminić. A robię to – tak dla wyjaśnienia – żeby dowiedzieć się czy osoba, która kiedyś powiedziała, że brak mi pewności siebie, miała rację.
Jak to w moim zwyczaju bywa, zaczęłam od definicji na Wikipedii i w słowniku PWN, i encyklopedii, i wyszło mi na to, że określenie ''wiara w siebie'' absolutnie nie pasuje do tego, co powinien ten termin oznaczać (przynajmniej w odniesieniu do pewności siebie). Według znalezionych przeze mnie definicji i wyjaśnień ''wiara'' to przekonanie, że coś jest takie, a nie inne. Wikipedia podaje słowa Immanuela Kanta (niemiecki filozof z Królewca), które napisał w dziele ''Krytyka czystego rozumu'' w osiemnastym wieku.
''Słowo wiara odnosi się tylko do wskazówek, które daje mi dana idea oraz do subiektywnie istotnego wpływu na zachowanie mojego poglądu. Zmusza mnie do podtrzymywania go na bieżąco, choć może nie być w stanie dać niczego prócz spekulatywnej uwagi na ten temat.''
Skoro tak się rzeczy mają, to jeśli wierzę, że jestem do niczego, wówczas nie mogę powiedzieć, że brakuje mi wiary w siebie.
Ale wszyscy wiedzą, że nie o to chodzi. Wszyscy wiedzą, że chodzi o wyrobienie takiej opinii o sobie, która pozwoli nam przenosić góry, wtedy, gdy tego zapragniemy.
Internetowy słownik PWN (zastanawiam się ile osób używa tradycyjnych słowników, takich książkowych) podaje pięć wyników wyszukiwania znaczenia słowa ''wiara''. Dla mnie najważniejszym dzisiaj punktem jest, że wiara to ''przekonanie, że coś jest słuszne, prawdziwe, wartościowe lub że coś się spełni''.

Czy jestem pewna, że ''coś jest słuszne''?
Nie, zdecydowanie nie wiem, czy cokolwiek jest słuszne. Nie wiem jaki wpływ będą miały moje działania na innych, na przyszłość i tą bliższą, i tą odległą. A niby jak mam to wiedzieć? Czy słuszne jest mycie zębów pastą z fluorem? Jeszcze dwadzieścia lat temu nie było chyba osoby, która powiedziałaby, że to głupota – obecnie można to usłyszeć coraz częściej. Przypomina mi się również historia ubranek dziecięcych z wełny wzbogaconej radem. Czy mama bobasa na początku dwudziestego wieku mogła wiedzieć, że słusznie jest unikać takiej  radioaktywnej wełny? Mówili, że to dobry sposób, żeby dziecku zapewnić ciepło.

Czy jestem pewna, że ''coś jest prawdziwe''?
Jak mi duży kamień spadnie na mały palec to wiem: kamień prawdziwy, palec prawdziwy i ból prawdziwy, ale kiedy ktoś się mnie pyta, czy Ziemia jest okrągła... No cóż, o tym pisałam już wcześniej TUTAJ. Nie jestem w stanie powiedzieć na podstawie moich osobistych obserwacji, mogę jedynie powtórzyć to, czego mnie nauczono w szkole, to co oglądałam w telewizyjnych programach, to, co czytałam w książkach – wierzę, że Ziemia jest okrągła, ale czy informacje są prawdziwe, tego nie wiem. Podejrzewam, że tak. Ale jeśli coś jest tylko podejrzeniem, nie koniecznie musi być prawdziwe. Może być, ale nie musi.

Czy jestem pewna, że ''coś jest wartościowe''?
Wartość czegoś to rzecz względna. Dość szybko to pojęłam. Chodzi tu zarówno o wartość materialną czegoś, jak i niematerialne dobra. Byłam jeszcze w szkole, kiedy zorientowałam się, że są co najmniej dwie grupy ludzi: grupa, która lubi dobrze wyglądać i grupa, która lubi dobrze zjeść. Z biegiem lat w moim ''katalogu'' pojawiło się trochę więcej ''kategorii''. 
Każdy człowiek jest inny. Każdy ma inne zainteresowania, każdy potrzebuje czegoś innego, żeby poczuć się dobrze. Są tacy, którzy oszczędzane pieniądze wydadzą na markowe ciuchy, kto inny przeznaczy je na zapełnienie lodówki egzotycznymi potrawami, kto inny kupi książki, kto inny zdecyduje się na jakiś fantastyczny wyjazd. A to tylko ta materialna strona życia...
Wiem, co jest wartościowe dla mnie, wiem, jakie wartości życiowe są dla mnie najważniejsze. Nie jestem jednak pewna, jakie wartości wyznaje ktoś inny, co ma dla niego wartość. Żeby być pewnym, że to co robię jest ważne (w sensie ważne dla innych, nie tylko dla mnie), muszę wiedzieć, jakimi wartościami kierują się ci inni, mogę jedynie mieć jakieś podejrzenia.
Nie jestem w stanie powiedzieć, że to co robię ma jakiekolwiek znaczenie (dla innych), chyba, że biorę pod uwagę te wartości, które są dla mnie ważne. Tyle, że wówczas to co robię, ma wartość jedynie dla mnie.  

Czy jestem pewna, że ''coś się spełni''?
Tego pytania to ja w ogóle nie rozumiem. Bo jakże można przepowiadać przyszłość? Jestem przekonana, że nawet jeśli zrobię co w mojej mocy, żeby jakiś efekt osiągnąć, to i tak mogą się trafić przeszkody, na które wpływu nie mam. Mogą, ale nie muszą. Dlatego, nawet świadomość, że coś może się nie udać nie sprawia, że się zatrzymuję – bo ''a nóż się spełni''.

I pytanie podstawowe: czy wierzę w siebie na tyle, że mogę ''przenosić góry''?
Jeśli odpowiedź chciałabym oprzeć na podstawie tego, co już napisałam, to odpowiedź brzmi: ''NIE, nie wierzę w siebie''. Ale...
Fakt, że mam wątpliwości, ''że coś jest słuszne, prawdziwe, wartościowe lub że coś się spełni'', jakoś nie powoduje u mnie strachu i nie hamuje moich poczynań. Ja bym zwaliła całą winę za te wątpliwości na realizm. Sceptycyzm, który mnie od czasu do czasu dopada, to nie brak wiary w siebie, to trzeźwe spojrzenie na świat. Skoro wiem jak ludzie myślą (chodzi mi o różniste mechanizmy, które są zaangażowane w procesy myślenia, nie o czytanie w myślach), jak reagują w takich czy innych sytuacjach, to chyba naturalne jest, że jestem ostrożniejsza w swoich poczynaniach.
Znam również siebie, wiem na ile mnie stać. Nie przekopię ogrodu łopatką dziecięcą w jeden dzień, nie pokonam wpław kanału La Manche. Jeśli czegoś nie wiem, a chcę wiedzieć – pytam się. Ale jeśli mnie to nie interesuje, to po co mam tracić energię? Jeśli nie mam nic do powiedzenia, nie mówię, jeśli mam coś do powiedzenia (i wiem, że nie będzie to ''rzucanie grochu o ścianę'') – mówię. Jeżeli czegoś nie jestem w stanie zrobić sama proszę o pomoc, albo się w ogóle nie biorę za to, jeśli na pomoc nie mogę liczyć. Nie sprawia mi kłopotu przyznanie się do błędu, potrafię powiedzieć ''przepraszam, zgrzeszyłam i obiecuję poprawę''.
A może tylko mi się tak wydaje, że to realizm. Może ja zwyczajnie wmawiam sobie moją wiarę w siebie. Nigdy nie zwracałam na to uwagi. I chyba to dobry moment, żeby zrobić następny eksperyment, takie ćwiczenie z zakresu mindfulness. Bo nie jestem pewna, czy to brak wiary w siebie, czy realizm nie pozwala mi ''przenosić góry''.
Jeśli się okaże, że nie jestem taka wierząca jak mi się wydaje, to będę musiała nad tą wiarą popracować. Na stronie  wizerunekkobiety.pl  znalazłam piętnaście wskazówek, jak poprawić wiarę w siebie.

''Zadbaj o siebie i o swój wygląd na co dzień.
Systematycznie wykonuj ćwiczenia fizyczne (wystarczy raz w tygodniu).
Bądź solidna i uważna w swojej pracy.
Wywiązuj się ze swoich obietnic.
Nie myśl o sobie źle.
Nie myśl źle o swojej rodzinie.
Uśmiechaj się do siebie w lustrze.
Nie rozpamiętuj porażek z przeszłości.
Nie obmyślaj zemsty na ludziach, którzy zrobili Ci krzywdę.
Zajmij się swoimi sprawami.
Znajdź sobie pasję i poświęcaj jej jak najwięcej czasu.
Doceniaj swoich przyjaciół.
Zapamiętuj każdą pozytywną rzecz ze swojego życia.
Nie ciesz się z nieszczęść innych ludzi.
Dokształcaj się i rozwijaj swoje umiejętności.''

Artykuł kończy się radą, żeby przede wszystkim zająć się sobą. Według autorki artykułu ''Twój stosunek do innych ludzi ma bardzo duży wpływ na siłę Twojej wiary w siebie, chociaż pewnie nie zdajesz sobie z tego sprawy. Im bardziej zajmujesz się sprawami innych osób, tym bardziej osłabiasz swoją wiarę w siebie. Dlaczego? Ano dlatego, że zajmowanie się sprawami innych najczęściej prowadzi do porównań i ocen.''

Zanim jednak cokolwiek umacniać zacznę to zafunduję sobie ''tydzień badań nad sobą''. Mam nadzieję, że tydzień wystarczy. A co jeśli będzie za mało?
A! Jeszcze jedno. Proszę mi nie wmawiać, że muszę włosy pofarbować, żeby wzmocnić wiarę w siebie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jako, że ostatnio trochę spamu się pokazuje, postanowiłam, że zanim się komentarz pokaże na stronie to go najpierw sprawdzę. Taka sytuacja. Pozdrawiam ciepło. Brydzia.