Wiara w siebie
Tak sobie myślałam (popijając moją kawę oczywiście) o tym, czy nie jest tak, że brak mi wiary w siebie. Jest to jeden z filarów wewnętrznej pewności siebie, którą opisuje pani Patrycja Załug na swoim blogu. Filarów jest osiem, a wiara w siebie jest czwartym z kolei, który staram się rozkminić. A robię to – tak dla wyjaśnienia – żeby dowiedzieć się czy osoba, która kiedyś powiedziała, że brak mi pewności siebie, miała rację.
Jak to w moim zwyczaju bywa, zaczęłam
od definicji na Wikipedii i w słowniku PWN, i encyklopedii, i wyszło
mi na to, że określenie ''wiara w siebie'' absolutnie nie pasuje do
tego, co powinien ten termin oznaczać (przynajmniej w odniesieniu do
pewności siebie). Według znalezionych przeze mnie definicji i
wyjaśnień ''wiara'' to przekonanie, że coś jest takie, a nie
inne. Wikipedia podaje słowa Immanuela Kanta (niemiecki filozof z
Królewca), które napisał w dziele ''Krytyka czystego rozumu'' w
osiemnastym wieku.
''Słowo wiara odnosi się tylko do
wskazówek, które daje mi dana idea oraz do subiektywnie istotnego
wpływu na zachowanie mojego poglądu. Zmusza mnie do podtrzymywania
go na bieżąco, choć może nie być w stanie dać niczego prócz
spekulatywnej uwagi na ten temat.''
Skoro tak się rzeczy mają, to jeśli
wierzę, że jestem do niczego, wówczas nie mogę powiedzieć, że
brakuje mi wiary w siebie.
Ale wszyscy wiedzą, że nie o to chodzi.
Wszyscy wiedzą, że chodzi o wyrobienie takiej opinii o sobie, która
pozwoli nam przenosić góry, wtedy, gdy tego zapragniemy.
Internetowy słownik PWN (zastanawiam się ile
osób używa tradycyjnych słowników, takich książkowych) podaje
pięć wyników wyszukiwania znaczenia słowa ''wiara''. Dla mnie
najważniejszym dzisiaj punktem jest, że wiara to ''przekonanie, że
coś jest słuszne, prawdziwe, wartościowe lub że coś się
spełni''.
Czy jestem pewna, że ''coś jest
słuszne''?
Nie, zdecydowanie nie wiem, czy
cokolwiek jest słuszne. Nie wiem jaki wpływ będą miały moje
działania na innych, na przyszłość i tą bliższą, i tą
odległą. A niby jak mam to wiedzieć? Czy słuszne jest mycie zębów
pastą z fluorem? Jeszcze dwadzieścia lat temu nie było chyba
osoby, która powiedziałaby, że to głupota – obecnie można to
usłyszeć coraz częściej. Przypomina mi się również historia
ubranek dziecięcych z wełny wzbogaconej radem. Czy mama bobasa na
początku dwudziestego wieku mogła wiedzieć, że słusznie jest
unikać takiej radioaktywnej wełny? Mówili, że to dobry sposób,
żeby dziecku zapewnić ciepło.
Czy jestem pewna, że ''coś jest
prawdziwe''?
Jak mi duży kamień spadnie na mały
palec to wiem: kamień prawdziwy, palec prawdziwy i ból
prawdziwy, ale kiedy ktoś się mnie pyta, czy Ziemia jest
okrągła... No cóż, o tym pisałam już wcześniej TUTAJ. Nie
jestem w stanie powiedzieć na podstawie moich osobistych obserwacji,
mogę jedynie powtórzyć to, czego mnie nauczono w szkole, to co
oglądałam w telewizyjnych programach, to, co czytałam w książkach
– wierzę, że Ziemia jest okrągła, ale czy informacje są
prawdziwe, tego nie wiem. Podejrzewam, że tak. Ale jeśli coś jest
tylko podejrzeniem, nie koniecznie musi być prawdziwe. Może być,
ale nie musi.
Czy jestem pewna, że ''coś jest
wartościowe''?
Wartość czegoś to rzecz względna.
Dość szybko to pojęłam. Chodzi tu zarówno o wartość materialną
czegoś, jak i niematerialne dobra. Byłam jeszcze w szkole, kiedy zorientowałam się, że są co najmniej dwie
grupy ludzi: grupa, która lubi dobrze wyglądać i grupa, która
lubi dobrze zjeść. Z biegiem lat w moim ''katalogu'' pojawiło się
trochę więcej ''kategorii''.
Każdy człowiek jest inny. Każdy ma
inne zainteresowania, każdy potrzebuje czegoś innego, żeby poczuć
się dobrze. Są tacy, którzy oszczędzane pieniądze wydadzą na
markowe ciuchy, kto inny przeznaczy je na zapełnienie lodówki
egzotycznymi potrawami, kto inny kupi książki, kto inny zdecyduje
się na jakiś fantastyczny wyjazd. A to tylko ta materialna strona
życia...
Wiem, co jest wartościowe dla mnie,
wiem, jakie wartości życiowe są dla mnie najważniejsze. Nie
jestem jednak pewna, jakie wartości wyznaje ktoś inny, co ma dla
niego wartość. Żeby być pewnym, że to co robię jest ważne (w
sensie ważne dla innych, nie tylko dla mnie), muszę wiedzieć,
jakimi wartościami kierują się ci inni, mogę jedynie mieć jakieś
podejrzenia.
Nie jestem w stanie powiedzieć, że to
co robię ma jakiekolwiek znaczenie (dla innych), chyba, że biorę
pod uwagę te wartości, które są dla mnie ważne. Tyle, że
wówczas to co robię, ma wartość jedynie dla mnie.
Czy jestem pewna, że ''coś się
spełni''?
Tego pytania to ja w ogóle nie
rozumiem. Bo jakże można przepowiadać przyszłość? Jestem
przekonana, że nawet jeśli zrobię co w mojej mocy, żeby jakiś
efekt osiągnąć, to i tak mogą się trafić przeszkody, na które
wpływu nie mam. Mogą, ale nie muszą. Dlatego, nawet świadomość,
że coś może się nie udać nie sprawia, że się
zatrzymuję – bo ''a nóż się spełni''.
I pytanie podstawowe: czy wierzę w
siebie na tyle, że mogę ''przenosić góry''?
Jeśli odpowiedź chciałabym oprzeć na podstawie tego, co już napisałam, to
odpowiedź brzmi: ''NIE, nie wierzę w siebie''. Ale...
Fakt, że mam wątpliwości, ''że coś
jest słuszne, prawdziwe, wartościowe lub że coś się spełni'',
jakoś nie powoduje u mnie strachu i nie hamuje moich poczynań. Ja
bym zwaliła całą winę za te wątpliwości na realizm.
Sceptycyzm, który mnie od czasu do czasu dopada, to nie brak
wiary w siebie, to trzeźwe spojrzenie na świat. Skoro wiem jak
ludzie myślą (chodzi mi o różniste mechanizmy, które są zaangażowane w procesy myślenia, nie o czytanie w myślach), jak
reagują w takich czy innych sytuacjach, to chyba naturalne jest, że
jestem ostrożniejsza w swoich poczynaniach.
Znam również siebie, wiem na ile
mnie stać. Nie przekopię ogrodu łopatką dziecięcą w jeden
dzień, nie pokonam wpław kanału La Manche. Jeśli czegoś nie
wiem, a chcę wiedzieć – pytam się. Ale jeśli mnie to nie
interesuje, to po co mam tracić energię? Jeśli nie mam nic do powiedzenia, nie mówię, jeśli
mam coś do powiedzenia (i wiem, że nie będzie to ''rzucanie grochu o
ścianę'') – mówię. Jeżeli czegoś nie jestem w stanie zrobić sama proszę o pomoc, albo się w ogóle nie biorę za to, jeśli na pomoc
nie mogę liczyć. Nie sprawia mi kłopotu przyznanie się do błędu,
potrafię powiedzieć ''przepraszam, zgrzeszyłam i obiecuję
poprawę''.
A może tylko mi się tak wydaje, że to realizm. Może ja zwyczajnie wmawiam sobie moją wiarę w siebie. Nigdy
nie zwracałam na to uwagi. I chyba to dobry moment, żeby zrobić
następny eksperyment, takie ćwiczenie z zakresu mindfulness. Bo nie
jestem pewna, czy to brak wiary w siebie, czy realizm nie pozwala mi ''przenosić góry''.
Jeśli się okaże, że nie jestem taka
wierząca jak mi się wydaje, to będę musiała nad tą wiarą popracować. Na stronie wizerunekkobiety.pl znalazłam piętnaście wskazówek, jak poprawić wiarę w siebie.
''Zadbaj o siebie i o swój wygląd na
co dzień.
Systematycznie wykonuj ćwiczenia
fizyczne (wystarczy raz w tygodniu).
Bądź solidna i uważna w swojej
pracy.
Wywiązuj się ze swoich obietnic.
Nie myśl o sobie źle.
Nie myśl źle o swojej rodzinie.
Uśmiechaj się do siebie w lustrze.
Nie rozpamiętuj porażek z
przeszłości.
Nie obmyślaj zemsty na ludziach,
którzy zrobili Ci krzywdę.
Zajmij się swoimi sprawami.
Znajdź sobie pasję i poświęcaj jej
jak najwięcej czasu.
Doceniaj swoich przyjaciół.
Zapamiętuj każdą pozytywną rzecz ze
swojego życia.
Nie ciesz się z nieszczęść innych
ludzi.
Dokształcaj się i rozwijaj swoje
umiejętności.''
Artykuł kończy się radą, żeby przede wszystkim zająć się sobą. Według autorki artykułu ''Twój stosunek do
innych ludzi ma bardzo duży wpływ na siłę Twojej wiary w siebie,
chociaż pewnie nie zdajesz sobie z tego sprawy. Im bardziej
zajmujesz się sprawami innych osób, tym bardziej osłabiasz swoją
wiarę w siebie. Dlaczego? Ano dlatego, że zajmowanie się sprawami
innych najczęściej prowadzi do porównań i ocen.''
Zanim jednak cokolwiek umacniać zacznę to zafunduję sobie ''tydzień badań nad sobą''. Mam nadzieję, że tydzień wystarczy. A co
jeśli będzie za mało?
A! Jeszcze jedno. Proszę mi nie wmawiać, że muszę włosy pofarbować, żeby wzmocnić wiarę w siebie.
A! Jeszcze jedno. Proszę mi nie wmawiać, że muszę włosy pofarbować, żeby wzmocnić wiarę w siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jako, że ostatnio trochę spamu się pokazuje, postanowiłam, że zanim się komentarz pokaże na stronie to go najpierw sprawdzę. Taka sytuacja. Pozdrawiam ciepło. Brydzia.