czwartek

13 dzień czerwca


Jak podjąć decyzję?


Tak sobie myślałam, popijając moją kawę oczywiście, czy jest jakiś konkretnie opracowany system na to, aby zawsze wybrać to, co przyniesie największe korzyści dla mnie.

Podejmowanie decyzji jest procesem, który towarzyszy człowiekowi od najmłodszych lat. Nie wiem, jak to robią niemowlęta, ale już trzylatek musi wybrać, czy dać rękę mamie, tacie, a może chwycić oboje i iść na spacer.
Czy dzisiaj wziąć parasol czy nie, ubrać zielony szalik czy ten kolorowy, skasować bilet czy spróbować "na gapę"... Wybory, wybory, wybory...
Zastanawiałam się, czy kiedyś było łatwiej. Czy parobek z XVIII wiecznego folwarku miał łatwiejsze życie? W końcu zbyt dużo informacji nie ułatwia sprawy. Nie ma problemu, jeśli zdecyduję się zostawić parasol w domu i zaryzykuję. Ale czy ryzykować i nie szczepić się przeciw grypie? Czy ryzykować i leczyć grypę domowymi sposobami? To dopiero dylemat!

Nie, nie jest nam łatwiej. Rozwój cywilizacji nie ułatwia nam podejmowania decyzji.

Podejrzewam, że nie było łatwiej też w przeszłości. Były inne problemy, inne zagadki do rozwiązania, ale nie to ma znaczenie. Ważne przecież jest to, jakim wysiłkiem jest podjęcie odpowiedniej decyzji. Czy człowiek pierwotny ryzykował mniej decydując się na podejście do zwierzaka od nawietrznej, niż ja wybierając kogoś w czasie wyborów? Nie chodzi o pytanie z którym trzeba się zmierzyć, ale o skalę wyzwania.

Nie raz narzekam na przytłoczenie informacjami. Nie bez powodu pozbyłam się telewizora, nie bez powodu nie włączam radia, nie czytam gazet - staram się jak mogę unikać niepotrzebnych mi do funkcjonowania informacji, ale całkowitej kontroli niestety nie mam.

Gazety leżą w kioskach na ladzie - kątem oka spojrzę. Kierowca autobusu ma włączone radio - mimochodem słyszę. W poczekalni do lekarza włączony telewizor - słyszę i widzę.

Nie tak dawno przytrafiło mi się spędzić noc w poczekalni pogotowia. Telewizor był oczywiście na głównej ścianie, a wszystkie krzesła skierowane były w jego stronę. Nie dało się NIE widzieć, nie dało się nie słyszeć. Na domiar wszystkiego program informacyjny, który był emitowany w nocy powtarzał na okrągło te same wiadomości: do końca życia będę pamiętać o protestach w Hongkongu, o wyborach w Grecji i kryzysie we Włoszech. Nie umknęły mi też wyścigi krzeseł biurowych w Japonii, wypadek helikoptera w Nowym Jorku i kolorowy garnitur jakiegoś celebryty na rozdaniu nagród... Żadna z tych informacji nie zmieniła mi życia na lepsze, żadna z nich nie sprawiła, że jestem szczęśliwsza. Uśmiałam się trochę widząc ścigających się na krzesłach Japończyków, to prawda, ale i tak byłam zbyt zmęczona, żeby zapamiętać, w którym miejscu Japonii odbyły się te wyścigi się, nie mówiąc o tym, żebym zapamiętała kto wygrał.

W związku z tym, że wiemy więcej i więcej nie jest łatwo wybrać, nie jest łatwo podejmować decyzje.
Jestem sto procent pewna, że każdy zastanawiał się na szczepionkami. Z jednej strony miliony informacji, że mogą zaszkodzić, z drugiej strony - że pomagają. No jak mieć pewność, że szczepienie dziecka przyniesie mu korzyść - czy wybrać zagrożenie autyzmem, o którym trąbią antyszczepionkowcy, czy być może zagrożenie które przynoszą te cholerne choróbska, przeciw którym szczepionki wymyślono. Jedna strona przedstawia dowody, druga strona przedstawia dowody...
Czy ziemia taka czy owaka, czy partia A czy B, czy mięso codziennie czy raz w tygodniu... A może nie jeść w ogóle? Nie jest łatwo, bo każda ze stron jakiegokolwiek "sporu" ma milion osiem dowodów na potwierdzenie swoich racji. Na dodatek nie czekają na mnie, aż się zapytam o ich opinię, ale bombardują ze mnie z każdego zakątka medialnego świata.
Pomyślałam sobie, że może w tym świecie informacyjnego bałaganu znajdę jakiś dobry sposób na podejmowanie decyzji.
O pomoc zwróciłam się do źródła, czyli tam, skąd sprzeczne informacje najczęściej do mnie docierają.
Wyszukiwarce zadałam pytanie:

"Jak podjąć właściwą decyzję".

Odwiedziłam trzy losowo wybrane strony. Dwie z nich radzą co robić, żeby mieć pewność, że wybory dobrze. Jedna ze stron to strona księgarni, bo okazało się, w nawet książki piszą o problemach z problemami (teraz mam kurczę problem, czy warto kupić sobie książkę...)

Kiedy przeczytałam to co tam napisane doszłam do wniosku, że żeby podjąć odpowiednią decyzję muszę DECYDOWAĆ. Muszę wybrać, które z moich wartości są dla mnie w tym momencie najważniejsze, czego w życiu chcę, co chcę osiągnąć i tak dalej i dalej... Muszę wybrać kogo się pytać, muszę zbierać informacje, analizować i wybierać te, które są istotne.
Też mi ułatwienie!

Jak widać nawet "źródło" nie jest w stanie mi pomóc. Zdaje się, że muszę zdać się na siebie. Myślałam, myślałam i wymyśliłam. Książki o tym nie napiszę, bo cały proces to dwa proste kroki.

Krok pierwszy.
Rymowanka dla dzieci wskazuje na to, co wybrać: entliczek, pentliczek i bęc.
Krok drugi.
Jeśli okazuje, się że wybór nie jest korzystny, wystarczy pamiętać, że winę ponoszą "oni". Ci, którzy mnie oszukali.

I już
Prawda, że proste?

Na stronie wyliczanki.net znalazłam wierszyk i teraz zajmę się podejmowaniem decyzji o tym, czy warto wydać pięć dych (plus dostawa) na książkę o podejmowaniu decyzji.
"Siedzi kotek koło krzaka i się gapi na ślimaka.
Raz, dwa, trzy, wychodź ty!  Jak nie wyjdziesz, będzie draka."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jako, że ostatnio trochę spamu się pokazuje, postanowiłam, że zanim się komentarz pokaże na stronie to go najpierw sprawdzę. Taka sytuacja. Pozdrawiam ciepło. Brydzia.