Jeszcze dwa dni temu zastanawiałam
się, czy nie jestem egocentryczką pisząc o tylko swoich
rozmyślaniach, a teraz analizuję, czy byłoby dobrze, gdybym pisała
wyłącznie o innych. Ot jak działa proces główkowania u kobiety; no
"nigdy babie nie dogodzisz". Gdybym chciała tak o innych i
tylko o innych pisać, to musiałabym przecież dobrze tych innych
znać. Żeby dobrze poznać człowieka należy "wejść w jego
buty", należy obserwować każdy
jego krok, każdy jego gest, słuchać każdego słowa, najlepiej żyć
jego życiem. Mówią,
że dobrze jest obserwować innych - wielu (chyba większość, o ile
nie wszyscy) duchowych nauczycieli powtarza, że to najlepszy sposób
poznania siebie. To, co denerwuje nas u innych to najczęściej wady,
które sami mamy, a których się wstydzimy, nie lubimy i które nam
ciężko zaakceptować. Problem z tym, że nie zawsze jest to do
końca klarowne, o jaką cechę chodzi.
Przykład? Nie lubię ludzi bez manier.
Denerwują mnie osoby mlaskające przy jedzeniu, ziewające szeroko,
nie zasłaniając ust. Źle patrzę na osoby pchające się przez
drzwi do środka pomieszczenia, blokując przejście tym, którzy
wychodzą i dzieciaki, które nie ustępują miejsca starszym.
Zastanawiałam się nad tym długo i zastanawiam się nadal,
dlaczego właśnie ta cecha mnie denerwuje. I nie wiem. Starałam się
znaleźć wyjaśnienia, analizowałam rożne sytuacje... i nic mi do
głowy nie przychodzi.
Ale wracając do obserwacji innych
osób. Otóż nauczono mnie, że wścibstwo jest złą cechą. Czyż
śledzenie poczynań innych nie jest wścibstwem? Uczono mnie, że
obgadywanie innych jest złą cechą. Czyż komentowanie poczynań
innych nie jest formą obgadywania? Uczono mnie również, że nie
należy źle mówić o innych (przy okazji: nie nauczono mnie mówić
dobrze o sobie).
Mało kto lubi być źle oceniany. Według
Napoleona Hill'a, który był prekursorem literatury, którą ładnie
określa się jako „literatura osobistego rozwoju”, twierdził, że jest sześć podstawowych obaw, które
charakteryzują każdego człowieka. Wśród nich wymienia „strach
przed krytyką”. Dlaczego nie lubimy być krytykowani? Przecież
krytyka to najlepszy sposób na poznanie swoich słabych i mocnych stron.
Znajomość własnych wad pozwala na ich eliminację (w jakikolwiek
sposób), a w konsekwencji daje nam pewność, że nie usłyszymy złych (w sensie negatywnych) opinii na nasz temat.
Ach, żeby to tylko prawdą było.
Niestety, ludzi jest dużo na świecie i tyle samo opinii na nasz
temat. Jest bajka, którą dawno temu napisał Jean de La Fontaine, a na polski
przetłumaczył Ignacy Krasicki. Warto sobie ją przypominać, kiedy
zauważamy, że „Brydzia, która kmini” obserwuje i ocenia, i przestać się przejmować.
Nie wiem, gdziem ja to czytał, ale
mniejsza o to.
Miał jeden Młynarz Osła: tak zmęczył
robotą,
Iż nie wiedząc, co robić,
Wolał sprzedać, niż
dobić.
Woła Syna wyrostka, co go w domu chował,
I rzecze:
Żeby się nasz Osioł nie zmordował
W długiej drogi
przeciągu,
Zanieśmy go na drągu.
Dźwiga stary i stęka, chłopiec
jeszcze gorzej.
Im szli dalej, im szli sporzej,
Tem srożej
trud uciemiężał,
Tem bardziej im Osioł ciężał.
Gdy to
postrzegli,
Ludzie się zbiegli;
Śmiechy się wzniosły:
Wzdyć
to trzy osły!
A ten najmniej, co na drągu.
Niekontent
Młynarz z zaciągu,
Rozumu się poradził,
Syna na Osła
wsadził.
Aż pierwszy, co napotkał, nuż się gniewać o to.
Ty
na Ośle, niecnoto,
Rzekli do chłopca: a stary pieszo?
Więc
do kijów gdy się spieszą,
Aby ich złość nie uniosła,
Zsadził
Syna, wsiadł na Osła.
Przechodziły dziewczęta; mówi jedna
drugiej:
Patrz, biedny chłopiec! jak do wysługi
Ten stary
go używa.
Dziecię z pracy omdlewa,
A dziad
niemiłosierny,
Choć dzieciuch tak mizerny,
Pieszo go iść
przymusza.
To starego gdy wzrusza,
Wsadził chłopca za
siebie.
Że dogodził potrzebie,
Jedzie, kontent z wynalazku.
Ledwo
co wyjechał z lasku,
Znowu krzyk: Jacy to głupi!
A kto od
nich Osła kupi?
Podróżą go udręczą,
Ciężarem go
zamęczą,
Chyba skórę przedadzą.
Nie źle oni coś
radzą,
(Rzekł Młynarz) chociaż i łają.
Więc z Synem z
Osła zsiadają.
Aż znowu mówią przechodnie:
A któż to
widział, aby wygodnie
Osioł szedł wolno, a Młynarz za
nim?
Wybacz, bracie, że cię ganim;
Każdy z ciebie śmiać
się będzie,
Jak się nie poprawisz w błędzie.
Nie
poprawię, rzekł Młynarz; dość przymówek
zniosłem;
Chciałem wszystkim dogodzić, i w tem byłem
osłem.
Odtąd, czy kto pochwali, czy mnie będzie winił,
Nie
będę nic dbał o to; co chcę, będę czynił.
Co rzekł, to
się ziściło,
I dobrze mu z tem było.
>>koniec<< A mówią, że "życie to nie jest bajka", a mój dylemat zostaje nie rozwiązany. Bo albo egocentryzm, albo wścibstwo.