Marcel Achard powiedział:
Ludzie wierzą, że aby osiągnąć sukces, trzeba wstawać rano. Otóż nie - trzeba wstawać w dobrym humorze.
Jako, że moje dzisiejsze myśli nie za bardzo
nadają się do omawiania publicznie, to postanowiłam opisać sposób, w jaki robię potrawę na obiad, albo deser... A może i
jedno i drugie. Ale nie jednocześnie.
Na obiad: szybko i bezstresowo
przygotowany Makaron Carbonara a'la Brydzia.
Nie mam zielonego pojęcia jak smakuje
carbonara w Rzymie, Wenecji czy w Palermo, ale jestem pewna, że
każdemu, kto lubi zdrowe jedzenie (znaczy się takie nie-słoikowe),
byłby zadowolony z mojego dzieła. Nie jest to trudne do zrobienia danie,
ale najważniejsze - przygotowywanie nie pochłania dużo czasu, a to
bardzo ważne, gdy masz doła-bez-powodu i nie ma ochoty na
odnoszenie sukcesów.
No to do kuchni panie i panowie!
Najpierw obiad, deser później.
Potrzebne są: makaron, boczek wędzony,
jaja, śmietana, ser.
Najpierw wstawiam makaron, żeby się
ugotował. Kroję boczek w drobną kostkę i smażę na patelni.
Czasem dodaję trochę szynki, czasem jakąś kiełbasę. I się tak
smaży. Przygotowuję sos jajeczno-serowo-śmietankowy. Rozbijam jaja
w misce (robię to mikserem, ale widelec też może być), dodaję
połowę sera, który wcześniej starałam na tarce do tarcia, wlewam
śmietanę i wszystko mieszam.
Odcedzony (i ugotowany oczywiście)
makaron mieszam ze skwarkami z patelni. Zalewam wszystko sosem i cały
czas mieszając, trzymam na słabym ogniu, żeby sos się ładnie
przykleił do makaronu (dwie, może trzy minuty). Nie można podgrzewać tego zbyt długo, bo się zrobi jajecznica z makaronem. I gotowe.
Można jeść.
Żeby sobie upiększyć życie, można
posypać świeżą zieleniną i resztą sera.
Na deser polecam Ptasie Mleczko®* i do
tego filiżanka dobrej kawy. Proponuję nie słodzić kawy, wtedy
znacznie łatwiej jest zjeść zawartość pudełka, co daje gwarancję, że nic nie zostanie, nie zapomni, nie zepsuje.
Wypadałoby powiedzieć, że po takiej
uczcie nie ma nic lepszego niż dobra książka, ale to nieprawda.
Jeżeli taka uczta ma charakter leczniczy, to w tym momencie należy
zaszyć się pod kołdrą, aż do następnego ranka.
I obudzić się w dobrym nastroju -
w sklepie na pewno zostało jeszcze parę pudełek Ptasiego Mleczka®*. Czyż to nie powód do
radości?
* to nie jakaś reklama produktu. Ja naprawdę lubię Ptasie Mleczko®.
* to nie jakaś reklama produktu. Ja naprawdę lubię Ptasie Mleczko®.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jako, że ostatnio trochę spamu się pokazuje, postanowiłam, że zanim się komentarz pokaże na stronie to go najpierw sprawdzę. Taka sytuacja. Pozdrawiam ciepło. Brydzia.