niedziela

2 dzień grudnia


"Człowiek, który jest pewien, że ma rację, prawie na pewno się myli" - Michael Faraday

Myśli są jak chmury. Czasami pojawiają się i szybko odpływają, a czasami wiszą nad głową i wiszą.
Ostatnio zaczęło mi się myśleć, o systemie edukacji, o szkołach. Otóż niech mi ktoś wyjaśni, dlaczego w jednej i tej samej szkole dzieciaki przekonywane są do uznania dwóch sprzecznych ze sobą teorii na temat pochodzenia człowieka.
Lekcja pierwsza, biologia. Pani mówi: "człowiek pochodzi od małpy, Darwin to udowodnił". Lekcja druga - religia: "człowiek został stworzony przez Boga". Pani od biologii twierdzi, że jest tak, katechetka, że jest inaczej. I każda twierdzi, że ma rację.
Oczywiście, zgadzam się. Można, a nawet należy, przedstawiać różne koncepcje i zmusić tym samym dzieciaka do samodzielnego myślenia, zachęcić go do poszukiwań, zadawania pytań. Ale nie stawiać jedynki, gdy uczeń stwierdzi, że "jest inaczej"! Nie wymagać od dziecka, żeby taką czy inną hipotezę uznało za absolutnie absolutną prawdę. Tym bardziej, że nadal do końca nie wiadomo jak było (jeżeli chodzi o "skąd się wziął człowiek", ale nie tylko). 
Jest jeszcze kwestia udziału kosmitów...
A może my przylecieliśmy z odległych planet, z innych galaktyk?
Nie chodzi mi o to, która z teorii jest prawdziwa.  Należałoby jednak zaznaczyć, że to wciąż są tylko hipotezy, że tak-a-tak mogło być według takiego badacza, tak-a-tak według innego badacza, a jeszcze inni przekonują nas, że jest tak-a-tak. Chodzi mi o to, że dzieci powinny nauczyć się w szkole, że może być wiele punktów widzenia i każdy ma prawo do mówienia otwarcie o swoich przekonaniach, wierzeniach, bez obawy, że będzie ośmieszony czy potępiony. Powinny nauczyć się, że każdy widzi świat inaczej. To co dla pani od biologii jest prawdą absolutną, to dla pani katechetki może być profanacją. I odwrotnie. 
Niestety nie ogarniam faktu, że na dzieciach wymuszana jest wiara w to, że faktem jest, iż człowiek wyewoluował od bakterii, że miliardy lat temu był BigBang, że Ziemia ma kształt kuli... nie zwracając uwagi zbytniej na to, że na lekcji następnej pani stwierdzi, że jest inaczej: Ziemia powstała w ciągu tygodnia, że kobietę Bóg stworzył używając żebra Adama.

Ja religii uczyłam się w salce katechetycznej. Szkoła mówiła swoje, ksiądz mówił swoje, a ja, mała rebeliantka, milczałam, patrzyłam w gwiazdy i szukałam kosmitów. Tyle, że to były lata siedemdziesiąte XX wieku, inne czasy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jako, że ostatnio trochę spamu się pokazuje, postanowiłam, że zanim się komentarz pokaże na stronie to go najpierw sprawdzę. Taka sytuacja. Pozdrawiam ciepło. Brydzia.