Niewiele do szczęścia potrzeba:
trochę piasku, morza, nieba…
Jan Izydor Sztaudynger
Tak sobie rano piłam kawę i myślałam
o szczęściu. Nie robiłam nigdy konkretnych badań na ten temat,
ale mam wrażenie, że jednym z głównych pragnień każdego
człowieka to jest osiągnięcie stanu, który ogólnie nazywamy
szczęściem.
Według słownika PWN szczęście to:
- powodzenie w jakichś
przedsięwzięciach, sytuacjach życiowych itp.;
- uczucie zadowolenia, radości; też:
to wszystko, co wywołuje ten stan;
- zbieg pomyślnych okoliczności.
Ogólnie, prawda? Bardzo ogólnie. I na
dodatek, czarno na białym widać, że szczęście to nie jest stan,
który raz osiągnięty pozostanie z nami przez resztę życia.
Przykładem, że tak jest, może być badanie, które jakiś tam czas temu, chyba w Australii, przeprowadziła grupa psychologów. Na podstawie
odpowiednio zestawionych pytań określili poziom szczęścia różnych
osób. Wśród badanych była osoba, która wygrała duże pieniądze
na loterii i osoba sparaliżowana w wyniku wypadku. Oczywiście
poziom szczęścia obu był kompletnie różny; świeży milioner był
w ekstazie, inwalida na wózku – w depresji. Do badanych naukowcy
zwrócili się ponownie po roku. Okazało się, że poziom szczęścia
w tych obu przypadkach był na podobnym poziomie, mimo że, sytuacja
obu się nie zmieniła w jakiś drastyczny sposób – ten co wygrał
nadal miał pieniądze, ten sparaliżowany nadal był przykuty do
wózka.
Zupełnie inaczej sprawę szczęścia potraktowano w Stanach Zjednoczonych. Do ciekawych wniosków doszli naukowcy Harvardu.
W 1938 roku rozpoczęto program
badawczy, który polegał na tym, że co roku wracano do tej samej
grupy mężczyzn z pytaniami o ich losy, o ich rodziny, ich plany. Na
podstawie zebranych danych wyszło, że to dobre relacje z innymi ludźmi sprawiają, że jesteśmy zdrowi i szczęśliwi. Sformułowano trzy podstawowe „prawa”,
które decydują o tym, czy nasze życie jest szczęśliwe czy nie.
Po pierwsze:
ludzie, którzy żyją w stałym
bliskim kontakcie z rodziną i społecznością są szczęśliwsi i
zdrowsi. Kontakt ze wspólnotą realnie wpływa na ich zdrowie
fizyczne, psychiczne, dlatego żyją dłużej niż osoby samotne.
Po drugie:
w życiu jakość relacji i kontaktów
okazuje się być ważniejsza niż ich liczba.
Po trzecie:
stabilne małżeństwo to nie tylko
lepsze zdrowie fizyczne, ale i lepsza pamięć. Osoby w szczęśliwym
związku dłużej mają sprawny umysł.
WOW! Nasze szczęście zależy nie tylko od nas, ale również od ludzi, wśród których żyjemy. To jak ich traktujemy zależy od nas, ale nie jesteśmy w stanie szczęście osiągnąć w samotności.
Jest jeszcze kwestia pieniędzy w
odniesieniu do osiągnięcia szczęścia. Przez lata wmawiano mi, że
pieniądze szczęścia nie dają (badania w Harvardzie niejako to
potwierdziły). Ale czy nie wydaje Wam się, że pieniądze pozwalają
na to, aby szukać szczęścia w bardziej luksusowych miejscach? Czy nie jest łatwiej szukać szczęścia z pełnym brzuchem?
Poza tym, kurcze, głupio odwiedzić
koleżankę z pustymi rękami.
„Pieniądze szczęścia nie dają.
Zakupy to co innego.” powiedziała Marylin Monroe.
"Nie jesteśmy w stanie szczęście osiągnąć w samotności" - to dobre stwierdzenie.
OdpowiedzUsuńI w pełni się z Tobą zgadzam, ze łatwiej szukać szczęścia z pełnym brzuchem. Pieniądze jakoś, kurcze, ciągle są potrzebne. Szczęścia nie dają, al;e faktycznie odwiedzić koleżankę z pustymi rękami - głupio :) Pozdrawiam!