''Po pierwsze, miej zdefiniowany,
jasno określony cel (ideał, zadanie).
Po drugie, zdobądź potrzebne zasoby
by do niego dojść; wiedzę, pieniądze, materiały, metody.
Po trzecie, skieruj wszystkie te zasoby
na osiągnięcie celu.''
Arystoteles
Kiedy zobaczyłam ten cytat pomyślałam,
że to jeden z tych nowoczesnych coaching'owych haseł. I zobaczyłam
podpis - że to Arystoteles powiedział. No stuprocentowej pewności
nie mam, że to jego słowa, bo taka stara nie jestem i Arystotelesa osobiście nie
znałam. Wypada mi wierzyć w to co mówią.
O tzw. coachach (czy w Polsce czytamy
to jeszcze "koł-czach", czy już "co-ach-ach"?)
usłyszałam nie tak dawno. Wiedziałam, że są trenerzy,
wiedziałam, że są doradcy, nawet widziałam, że są mentorzy. Ale
o coachach nikt mi nic nie mówił. Czym charakteryzuje się taka
osoba?
Najprościej będzie, jeśli zacytuję
jakiś tekst z neta i jeszcze prościej, jeśli będzie to Wikipedia.
"Coach (z ang. coach – osobisty
trener) – osoba, która pomaga swojemu klientowi odkryć właściwą
drogę do celu, używając do tego swoich umiejętności,
doświadczenia życiowego, technik, narzędzi, jak również innych
osób, z których klient może skorzystać. Praca coacha oparta jest
na partnerskiej relacji i wzajemnym zaufaniu. Polega ona na
obserwacji osoby pozostającej pod opieką w trakcie wykonywanej
pracy, samoocenie, informacji zwrotnej i planowaniu nowych strategii
postępowania.”
Nie do końca rozumiem, czym się coach
zajmuje.
Następny cytat poproszę.
Na stronie www.andrzejhanisz.pl można
przeczytać, że dobry coach to "osobisty przyjaciel, opiekun,
przewodnik, nauczyciel, mentor, odkrywca, doradca, konsultant,
inspirator w jednym. To Twoje taktowne lustro bez zniekształceń. To
osoba wyzwalająca Twój osobisty potencjał, wspierający w
realizacji założonych celów."
No trochę się zaczyna rozjaśniać,
ale o ile według mnie doradca na jakąś wypłatę zasługuje i może
żądać zapłaty za swoje usługi doradcze, o tyle przyjaciel czy
mentor w moim przekonaniu to nie do końca... jeżeli kogoś kocham,
jeżeli się z kimś przyjaźnię, to moje rady idą z serca i za
darmo. Podobnie wyobrażam sobie mentoring - uczę się od mentora w
zamian za pomoc w codziennych obowiązkach - ostrzę mu ołówki,
robię kawę, latam do kiosku po gazety, obserwuję go, uczę się,
kasy ani ja nie żądam, ani on.
Nadal nie wiem konkretnie, kto to taki ten co-ach. Może będzie łatwiej, jeśli zbadam, czym się coaching zajmuje.
Następny cytat poproszę.
(Ze strony www.quality-coaching.pl)
"Źródeł coachingu upatruje się
w sporcie. Ludzie pytani kim jest coach najczęściej odpowiadają,
że to trener. Mają na myśli kogoś, kto pracuje z ludźmi by
rozwinąć ich umiejętności.
Powstanie coachingu przypisuje się
wydaniu książki „The inner game of tennis” Timothyego
Gallwey`a. (...)
Po dużym sukcesie książki Gallwaya,
koncepcje w niej zawarte rozpowszechniły się w innych dziedzinach i
ewaluowały. Obecnie coaching cieszy się sporą popularnością,
świadomość społeczna tego czym jest wzrasta, coraz więcej osób
decyduje się na odbycie własnego procesu coachingowego i ceni sobie
uzyskane dzięki niemu efekty.
Zadaniem coachingu jest rozwój i
uwolnienie osobistego potencjału Klienta. Indywidualne szkolenia
powodują, że Klienci wznoszą się ponad stare, utarte schematy
myślowe i otwierają na nowe perspektywy. Dzięki otwartości umysłu
są w stanie osiągnąć znacznie więcej oraz przeskoczyć
ograniczające ich dotąd bariery. Uwalniając swój potencjał
zaczynają realizować siebie samych i odczuwać większe spełnienie,
satysfakcję i poczucie szczęścia. Cele pracy coachingowej Klienci
określają sami, wierzymy, że każdy z nas wie co jest dla niego
najlepsze i posiada niezbędny potencjał by zrealizować swoje
zamiary. Jako coachowie, jedynie towarzyszymy naszym Klientom w
drodze do realizacji ich celów i wprowadzania zmian."
No to chyba też jakoś mi sprawy nie rozjaśniło.
No to chyba też jakoś mi sprawy nie rozjaśniło.
Skoro zadaniem coacha jest tylko i
jedynie obserwacja moich poczynań i ewentualnie ich krytyka, to ja
mogę mieć to za darmo, w pracy – jeszcze tylko muszę coś
wymyślić, żeby te koleżanki krytykowały mnie "prosto w
twarz", a nie, gdy mnie nie ma.
O "koaczingu" (zielonego pojęcia nie mam jak się to pisze) będę kminić dalej, bo ciekawi mnie temat.
O "koaczingu" (zielonego pojęcia nie mam jak się to pisze) będę kminić dalej, bo ciekawi mnie temat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jako, że ostatnio trochę spamu się pokazuje, postanowiłam, że zanim się komentarz pokaże na stronie to go najpierw sprawdzę. Taka sytuacja. Pozdrawiam ciepło. Brydzia.