Tak sobie myślałam popijając kawę, że nie wszystkie myśli dopadają mnie podczas mojego porannego rytuału. Zdarza się (nader często), że „problem” rodzi się wcześniej i ciągnie się za mną aż do rana, kiedy to mam czas na to, żeby analizować, rozważać i rozkminiać. Tak było i tym razem, kiedy przypomniała mi się sytuacja, której świadkiem byłam dzień wcześniej.
Bóg nam dał dwoje oczu żebyśmy
więcej widzieli, dwoje uszu, żebyśmy więcej słyszeli, jedne
usta, żebyśmy mniej mówili.
Otóż widziałam (i słyszałam) jak
jedna pani pokazywała zdjęcia jakiegoś dziecka. Nie ma znaczenia
czyje to było dziecko. Zdjęcia były oczywiście zapisane na
telefonie – było ich tysiąc... Inna pani zachwycała się
każdym z nich; „ach, och, ojj, jaki słodki, cudo” powtórzone
było właśnie tysiąc razy – stąd wiem, ile tych zdjęć było.
Ponad pół godziny musiałam słuchać tych zachwytów... Czułam się strasznie niekomfortowo, żołądek mnie rozbolał. Ja
tak bardzo chciałam sobie poczytać w spokoju.
Jeszcze gdyby te achy i ochy wychodziły
z serca, jakoś bym była w stanie przymknąć oko, przetrawić to
jakoś. Niestety. Wyglądało mi to na udawanie – no wiecie, mowa
ciała, ton głosu i takie tam. Myślę, że pani od achów i ochów
oglądając te tysiąc zdjęć raczej myślała o swoim obiedzie. A może o wakacjach?
Skąd takie podejrzenia? Ja również od czasu do czasu oglądam czyjeś zdjęcia. Z reguły jest tak, że pierwsze zdjęcie: „ach!”,
drugie zdjęcie: „och!”, trzecie zdjęcie: „jak ślicznie”,
czwarte zdjęcie: „nuda”. Być może ze mną jest coś nie tak,
być może ja jestem dziwna, asocjalna.
Nie mówię, że nie lubię dzieci. Nie
o dzieci tym razem chodzi. Sama mam czworo i mogę godzinami oglądać nasze zdjęcia i za każdym razem, kiedy je oglądam krzyczeć
mogę: „ach, och, ojj, jaki słodki, cudo”. Jednak każde zdjęcie
ma w tle historię, wspomnienie. Są wartościowe – ale tylko dla mnie i moich dzieciaczków. Zdjęcia obcych ludzi takiej wartości dla mnie nie
mają. No chyba , że przy każdym zdjęciu się zatrzymamy, żeby
posłuchać ciekawej historii. Ale takie rzeczy w dobie smartfonów
się już nie zdarzają. Zdjęcia typu: „tu Kazio na huśtawce u
góry, a tu na dole”, „tu Lusia włożyła paluszek do wody, a tu
całą rączkę zamoczyła” są nudne! Ciekawe, czy dałoby się wrócić do prawdziwych zdjęć, najlepiej czaro-białych... Może warto spróbować i założyć
prawdziwy album, taki z duszą.
W tej całej obserwowanej przeze mnie sytuacji najgorszy nie był
fakt, że to KTOŚ te achy i ochy, ale fakt, że zdałam sobie
sprawę, że ja też tak mam, że również mi zdarza się „ach,
och, ojj, jaki słodki, cudo”. Pomyślałam sobie, jaką ja
fałszywą osobą jestem.
Fuj.
Muszę się zmienić.
Fuj.
Muszę się zmienić.
A jak to zmienisz? Powiesz wprost, że Cię nudzi oglądanie nie zdjęć? :-)
OdpowiedzUsuńJakąś wymówkę znajdę oczywiście. Poza tym, wiele moich znajomych czyta bloga - i problem rozwiązany 😉
UsuńPozdrawiam.