"O nic nie błagaj, bo próżne marzenia,
By człowiek uszedł swego przeznaczenia."
"Zmarłych czcić – czcigodny czyn,
Ale godny kaźni błąd –
Łamać prawo, walić rząd.
Tyś zginęła z własnych win."
Sofokles
Tak sobie myślałam (popijając moją
kawę oczywiście) jakie to życie jest niesprawiedliwe, że nie
wszyscy mają równe szanse, że nie każdy może robić co chce i
nie każdy może odnosić sukcesy. Poważnie. Tak myślę.
Jednym spełnianie marzeń przychodzi z
łatwością, inni muszą ciężko pracować, żeby coś tam osiągnąć
– muszą sobie ten sukces pazurami wydrapać.
No pomyślmy praktycznie. Na przykład:
dwie osoby, które mają dobry głos, potrafią śpiewać, ale
pochodzą z rożnych rodzin. Obie osoby chcą nagrać pierwszą
płytę. Zastanówcie się: komu będzie łatwiej? Kto ma większe
szanse „przebicia”: dziecko sławnego kompozytora i piosenkarki
czy dziecko ślusarza i kucharki?
Nie ma równości. Nie wszyscy mają
równe szanse.
Każdy ma szansę na osiągnięcie
sukcesu, tak to prawda. Ale jednym osiąganie sukcesu idzie łatwiej,
bo są w takiej a takiej rodzinie wychowywani, mają takich czy
innych znajomych, bo mają nazwisko, koneksje, czy Bóg wie co tam
jeszcze. I są tacy, co na sukces muszą sobie naprawdę ciężko
zapracować, poświęcić czas, poświęcić energię, wydrapać
paznokciami ten sukces sobie muszą... Czasem nawet to nie wystarcza.
Nie twierdzę, że wszyscy sławi,
bogaci, nagrodzeni (ogólnie te osoby na szczycie) nie zapracowali
sobie na sukces, ale przyznacie mi chyba rację, że sporo osób
dostało się tam, nie dlatego, że się tam dobijali, ale dlatego,
że drzwi mieli otwarte i zaproszenia w rękach.
I jak sobie tak rozmyślałam o tej
sprawiedliwości, przypomniała mi się pewna sztuka z
czasów antycznych – „Antygona”. Pamiętacie ze szkoły? Jeśli
nie to można przeczytać streszczenie.
Dla mnie dramat Sofoklesa jest
przykładem kompletnej i totalnej niesprawiedliwości. Do tej pory
nie mam pojęcia dlaczego autor tak bardzo skrzywdził Kreona. Jestem
w stanie wytłumaczyć sobie, dlaczego w szkole starano mi się
wmówić, że Kreon był złym władcą, ale nie jestem w stanie
zrozumieć dlaczego Sofokles wybił całą rodzinę króla. Przecież
ten facet (Kreon) starał się być sprawiedliwy – ustalił przepis
(miał do tego prawo, bo był królem) i chciał, żeby
rozporządzenie było przestrzegane przez wszystkich. Czy gdyby prawo
złamane zostało przez jakiegoś wieśniaka, to też by była sztuka
o tym?
Życie nie jest sprawiedliwe.
Życie okazało się niesprawiedliwe
dla Kreona – chciał być dobrym władcą, prawym i uczciwym,
okoliczności zabrały mu wszystko, co jest w życiu najważniejsze –
ukochane osoby. Na dodatek, przez dziesięciolecia, w polskich
szkołach (bo nie wiem czego uczą o Kreonie w innych krajach)
przedstawiano go jako despotycznego dyktatora. Przecież nie może
być tak, że z racji zajmowanego stanowiska, statusu majątkowego,
urodzenia czy czego tam jeszcze, prawo stosuje łagodniejszy wymiar
kary – przestępstwo jest przestępstwem i jeśli popełnia je
człowiek zdrowy umysłowo, świadomy obowiązków jakie niesie ze
sobą bycie obywatelem, to "choćby skały srały", kara, adekwatna do
popełnionego przestępstwa, powinna być taka sama dla wszystkich; i dla wieśniaka, i dla księżniczki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jako, że ostatnio trochę spamu się pokazuje, postanowiłam, że zanim się komentarz pokaże na stronie to go najpierw sprawdzę. Taka sytuacja. Pozdrawiam ciepło. Brydzia.