Tak sobie myślałam (popijając moją kawę oczywiście), że to już koniec marca, czyli koniec eksperymentu, który sobie wymyśliłam na początku miesiąca. Wobec tego, to chyba jakiś raport należy napisać, sprawozdanie, czy coś...
Przypominam, że chodzi o planowanie i
post, w którym deklaruję mój eksperyment można nadal przeczytać
(wystarczy kliknąć w KLIK).
Na początku postanowiłam, że będę
sobie planować w moim telefonie. Nie da się ukryć, że smartfon to
nieodłączna część mnie - to przecież "tu" powstają
posty na bloga, "tu" powstają grafiki, "tu"
znajduję złote myśli, które później pokazuję na Facebook i
Instagram, korzystając z telefonu ma się rozumieć..
No i tak szukałam, no i tak szperałam,
znalazłam kilka aplikacji, o których mówili „to pomoże ci się
zorganizować”. Na nieszczęście słowa, że „nie wierz we
wszystko co w internecie przeczytasz” w tym wypadku okazały się
prawdziwe (mimo, że właśnie w internecie je znalazłam). Być może
komuś odpowiada taki „telefonowy planer”, dla mnie to jednak nie
zdaje egzaminu. Więcej w tych planerach ustawiania, kombinowania,
niż konkretnego planowania. Jakieś setupy, ustawienia, loginy,
logouty, passwordy, hasła i inne takie wymyślne wymysły. Masakra.
Tak naprawdę jest bardzo ciężko
planu dokładnie się trzymać, bo na rożne sytuacje jesteśmy
wystawiani codziennie, nie wszystko jesteśmy w stanie kontrolować i
dlatego myślę, ze planer MUSI być elastyczny. Tej cechy planer w
telefonie nie ma. To daje tylko plan na papierze – i to tylko zdaje
egzamin u mnie.
Oczywiście mówię tu o planowaniu
dnia prywatnie, planowanie życia codziennego, praca to zupełnie
„innsza inszość”, jeżeli o pracę chodzi – inne prawa
działają.
W ciągu ostatniego miesiąca
wypracowałam sobie pewien system planowania, taki mój prywatny,
który działa dla mnie, mój sposób; własny, prywatny, personalny,
osobisty.
Przede wszystkim planowanie „godzinowe”
jest do dupy, poważnie. To tak nie działa. Jeśli planujesz, że
zrobisz coś w kuchni w ciągu godziny i jeśli masz nawet kilka
chwil w zapasie i – nikomu nie życzę – rozlejesz olej na
podłogę... Ile czasu zajmuje doprowadzenie podłogi do stanu
używalności? Ile czasu „zabierzesz” z następnego zadania? O
ile każde następne zadanie będzie spóźnione?
Żeby takich sytuacji uniknąć dzielę
dzień na „bloki” – czas na pracę, czas dla Bąbla, czas dla
siebie, czas na dom. Każdy z bloków ma swoją nazwę i w każdym
zawarte są małe zadania – na przykład planuję spędzić czas z
Bąblem, być tylko z nim i tylko dla niego. Zapisuję sobie, co mogę
w tym czasie z nim zrobić – jeśli wcześniej rozlał mi się ten
cholerny olej, to zwyczajnie rezygnuję z rzeczy najmniej
interesujących w następnym „bloku” – nie oglądam z Bąblem
kreskówki (nie cierpię tych durnych filmików!), zamiast tego mogę
zaangażować Bąbla do sprzątania.
Te bloki to nie „tyle i tyle godzin”,
raczej „tyle i tyle do zrobienia”. Każdy blok ma swoje ważności.
Tu korzystam z pomysłu mojej ulubionej Kamili Rowińskiej.
Radzi ona, żeby ustalić sobie 3MIT i
z tych trzech – ChSS.
Wyjaśniam skróty: 3MIT to 3 most
important tasks (trzy najważniejsze zadania). Zapisuję sobie, co
muszę lub chciałabym zrobić i wybieram trzy najważniejsze rzeczy.
Z tych 3MIT wybieram jedno zadanie, które Kamila nazwała ChSS –
choćby skały srały to zadanie MUSI być zrobione.
I działa, działa doskonale!
Z moich poszukiwań planerów na
telefon zostawiłam jednak dwa, które pomagają mi w pracy nad
blogiem. Organizują one nie tyle czas, co umysł – to są
aplikacje, które pozwalają skoncentrować się na tym, co należy
zrobić, żeby uzyskać jakiś efekt. Wybieram cel, dzielę na
mniejsze zadania, te na jeszcze mniejsze i wszystko mam zapisane w
telefonie, który dodatkowo mi przypomina o tym, co krok po kroku należy zrobić. Wystarczy, że spojrzę i
wiem, że muszę przeczytać taki a taki artykuł, żeby
dowiedzieć się czegoś, na przykład, o epigenetyce. Jako, że blog
to tylko część „mojego planu” te dwie aplikacje, które mam w
telefonie, pozwalają ogarnąć ten „duży cel”, który do tej
pory był tylko w głowie. A wiadomo nie od dziś, jak to z tymi
marzeniami pozostawianymi w głowie jest. Żeby marzenia realizować
nie można zostawiać ich między neuronkami, muszą one przybrać
troszkę realniejszy kształt.
I działa, działa doskonale!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jako, że ostatnio trochę spamu się pokazuje, postanowiłam, że zanim się komentarz pokaże na stronie to go najpierw sprawdzę. Taka sytuacja. Pozdrawiam ciepło. Brydzia.