Tak sobie myślałam (popijając moją
kawę oczywiście) o różnych rzeczach. Myślałam o tym co bym
chciała robić, czego bym nie chciała robić, gdzie bym chciała
być, gdzie bym nie chciała być. I stwierdziłam, że łatwiej mi
jest myśleć o tym, czego nie chcę.
Specjaliści od psychologii pozytywnej,
różni trenerzy mentalni i inni jak-ich-zwał-tak-zwał specjaliści
mówią, że należy koncentrować się na tym, czego pragniemy.
Czyli skoro mi się nie podoba mój samochód to zamiast myśleć:
„nie chcę już jeździć tym starym samochodem”, należy mówić:
„chcę jeździć 'takim-a-takim' nowiusieńkim samochodem”,
wyobrażając sobie jednocześnie wszystkie jego aspekty - jego
zapach, teksturę, to jak klika kierunkowskaz i światełka w radio -
dosłownie wszystko. To nie musi być trudne (takie wyobrażenie
sobie) jeśli chodzi o samochód. Żeby było łatwiej, to można na
jakąś jazdę próbną się umówić i później przypominać sobie
wszystko i wyobrażać siebie w drodze po zakupy... A co jeśli
chodzi o nowe miejsca? Jak pachnie w chacie na Bora-Bora? Jak piecze
w policzki mróz na biegunie? Jak gryzą komary na Syberii?
Chyba nikt nie jest w stanie wyobrazić
sobie „jak to być powinno”, chociaż...
Nie wiem jak Wy, ale mimo, że nigdy
nie doświadczyłam trzęsienia ziemi, jestem w stanie sobie to
wyobrazić, podobnie z tornado.
Nie raz miewałam sny o powodziach,
tornado, trzęsieniu ziemi. Ale nie śniłam o wakacjach na Bora
Bora, czy plaży Copacabana (nie pamiętam bynajmniej). Być może tego typu „wspomnienia”
mają jakiś związek z tzw. pamięcią genetyczną, tyle
dlaczego moje geny przywołują wyłącznie te nieprzyjemne
zdarzenia?
Z genami to jak z fizyką kwantową: temat nadal kryje wiele tajemnic. Wiadomo już, że geny to nie tylko
informacja o płci, kolorze oczu... Mówi się, że jest sporo
ukrytych genów, nieaktywnych. Mówi się, że te nieaktywne
uruchamiane są w pewnych okolicznościach. Mówi się również o
tym, że geny zachowują wspomnienia kilku pokoleń wstecz. Tym, ale
nie tylko tym, zajmuje się epigenetyka.
Te całe geny to w ogóle ciekawy
temat. Całkiem niedawno, na podstawie kilku niezależnych badań,
ustalono, ze pestycydy mają niezbyt pozytywny wpływ na DNA (link: bit.ly/2HSHTJX). Jeszcze inne badania wskazują na to, że nawet
otyłość może mieć wpływ na nasze geny (link: bit.ly/2Yq7pMy).
O geny trzeba dbać – odżywiać się
zdrowo, oddychać świeżym powietrzem, i takie tam. Ale łatwiej
powiedzieć niż zrobić – dziewięć godzin w sklepie z
klimatyzacją zamiast „powietrza”, wszędobylskie pestycydy,
chemikalia, parabeny, antybiotyki i inne takie. Czy niedzielny spacer
w lesie i dwa tygodnie wakacji nad morzem to dość, żeby o te geny
zadbać?
Tak czy inaczej, to wszystko jest
niesamowicie fascynujące: jest jeszcze tyle odkrycia; nie tylko daleko w kosmosie,
nie tylko w głębinach oceanu, ale nawet w zakamarkach naszych ciał.
„Niekończąca się opowieść”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jako, że ostatnio trochę spamu się pokazuje, postanowiłam, że zanim się komentarz pokaże na stronie to go najpierw sprawdzę. Taka sytuacja. Pozdrawiam ciepło. Brydzia.