sobota

30 dzień marca


Tak sobie myślałam (popijając moją kawę oczywiście), że już czas na kilka zmian.
Zmiany oczywiście będą dotyczyć bloga, dlatego czuję się zobowiązana do tego, aby o tym wszystkich powiadomić (wszystkich zainteresowanych, oczywiście).

Znalazłam w necie wypowiedź Marka Hłasko: „Czasami nie chodzi o to, aby się zmieniło na lepsze. Najczęściej chodzi o to, aby zmieniło się cokolwiek”. Jednak takie podejście do zmiany mnie nie dotyczy, nie tym razem. Nie czuję się wypalona, nie czuję się znudzona. Wręcz przeciwnie. Chciałabym pisać więcej, częściej i jeszcze więcej, i jeszcze częściej. Uwielbiam pisać. Po kilku miesiącach publikowania na blogu czuję dyskomfort, jeśli post nie jest gotowy do publikacji co drugi dzień.
Ale pojawił się problem. Niestety.
Nie chodzi o to, że nie mam o czym pisać. Kawę piję codziennie, kilka nawet tych kaw. Przynajmniej jedną wypijam w ciszy i spokoju – wtedy przychodzą pomysły „o czym napisać”.
Nie chodzi o to, że mi się znudziło. Uwielbiam „moją terapię”. W końcu mam okazję się wygadać, powiedzieć co mi „chodzi po głowie”.
Ale problem jest. Niestety.
Oprócz bloga jest też życie codzienne; nie samym blogiem człowiek żyje. Łatwo było wszystko ogarniać, kiedy z chorą piętą siedziałam w domu. Pięta już dawno wyleczona, blog nadal daje mi dużo radochy, ale zabiera sporo czasu. A tu się ciepło zaczyna robić i wieczory coraz później się zaczynają. Dodatkowo na prawdę chciałabym zbadać temat tego nieszczęsnego szczęścia. I chciałabym kilka książek przeczytać. No i jeszcze do pracy nadal muszę chodzić, bo rachunki trzeba zapłacić. Szczególnie ten za internet, bo bez tego to bloga i tak nie będzie. I Bąbel jeszcze mały na tyle, że wypada mu poświęcić trochę czasu.
Chociażby nie wiem jakich metod używać, żeby sobie wszystko zaplanować i zorganizować, to na razie jest jak jest i czasu mi brakuje. Post co drugi dzień to dla mnie za dużo. Może kiedyś, gdy znów mnie pięta rozboli, wygram na loterii i z pracy zrezygnuję. Albo jak przejdę na emeryturę.
I pijąc moją kawę pomyślałam, że zwolnienie tempa nie zaszkodzi, że raz w tygodniu wystarczy.
Czy zmiana wyjdzie „na lepsze”?
A może dodatkowo raz w tygodniu kminić przy kawie na żywo – na Facebook albo YouTube? Tak, nad „lajfami” też się zastanawiałam, bo nie dość, że to modne ostatnio, to na dodatek kontakt prawie bezpośredni. A może podkast jakiś? W radio może się trochę pobawię?
Póki co postanowiłam: raz w tygodniu wpis na blogu. Jeśli mi odwagi wystarczy – jeszcze się zastanawiam – raz w tygodniu „kawka z Brydzią na żywo”.

Przy okazji – jeśli jeszcze nie lubisz fejsbukowej „Brydzia kmini”, to zapraszam na FANPAGE.


2 komentarze:

  1. U mnie samej w życiu też by się przydały jakieś zmiany. Mam pół roku wolnego, szukam pracy, ale czegoś mi jeszcze brakuje, oprócz kawy z którą właśnie siedzę oczywiście ;p

    https://turystawlaczkach.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko błagam: nic na blogu nie zmieniaj, jest SUPER!
      Pozdrawiam ciepło i się biorę za czytanie <3

      Usuń

Jako, że ostatnio trochę spamu się pokazuje, postanowiłam, że zanim się komentarz pokaże na stronie to go najpierw sprawdzę. Taka sytuacja. Pozdrawiam ciepło. Brydzia.