Samoświadomość
Samoakceptacja
Zadowolenie
Wiara w siebie
Poczucie wartości
Zaufanie do siebie
Odpowiedzialność za swoje życie
Samoakceptacja
Zadowolenie
Wiara w siebie
Poczucie wartości
Zaufanie do siebie
Odpowiedzialność za swoje życie
''Jeśli zasadniczo mamy pozytywne nastawienie,
oczekujemy i myślimy o przyjemności,
jesteśmy zadowoleni i szczęśliwi,
to wtedy mamy tendencję przyciągać i tworzyć ludzi,
sytuacje i wydarzenia,
odpowiadające naszym pozytywnym oczekiwaniom.''
Shakti Gawain
Pozytywne nastawienie
Tak sobie myślałam (popijając moją
kawę oczywiście), że ja to taka pozytywnie nastawiona do
życia jestem. A myślałam o tym, ponieważ pozytywne
nastawienie jest – według Patrycji Załug – jednym z ośmiu
filarów wewnętrznej pewności siebie.
Czasami się nie da
Pozytywne nastawienie? Jak najbardziej,
ale nie zawsze – czasami się nie da. Jeśli ktoś spróbuje mnie
przekonywać, że jest inaczej – no cóż, kłamczuchów nie
lubię. Najtrudniej mi jest zachować dobry nastrój w obliczu
głupoty, arogancji, bezczelności. Na szczęście taki stan
przechodzi i mogę ponownie się śmiać z głupot,
z siebie, mogę ''wyjść'' do ludzi.
Mówi się, że denerwuje nas
w innych to, z czym sami nie umiemy sobie poradzić i to,
czego nie lubimy w sobie. Że co? Że JA jestem arogancka,
głupia, bezczelna? A nawet jeśli tak, to chyba nie znaczy, że muszę
tolerować takiego zachowania u innych... Zdarza mi się,
że marzę o ucieczce na na jakieś odludzie. Ale mieszkam
w mieście, pracuję w miejscu, gdzie każdego dnia
przewijają się setki ludzi. Czasami zwyczajnie nie wytrzymuję.
Czekam wtedy na moment, kiedy będę mogła uciec do domu i zamknąć
się w szafie. (Ale Bąbel-Ośmiolatek i tak by mnie
znalazł, o mnie wszędzie znajdzie, czujnik ma jakiś wbudowany
chyba).
''Jakoś to będzie''
O pozytywnym myśleniu po raz pierwszy
usłyszałam wieki temu. Ale to że usłyszałam, to nie znaczy,
że zrozumiałam. Wierzyłam, że jeśli będę sobie
powtarzać to czy tamto, wtedy jakieś siły zewnętrzne skupią się
na tym, żeby mi to dać. Ha! Nadal nic nie miałam, z czasem
nawet wiarę w pozytywne myślenie straciłam (tak mi się
wydawało).
Teraz dopiero rozumiem, że pozytywne
myślenie to zawsze było to, czym się kierowałam w życiu. Potwierdziła to
jedna z bliskich mi osób mówiąc mi, że ceni mnie za
''umiejętność udawania, że wszystko jest OK, kiedy nie
jest''.
Nie wydaje mi się, że ja tak
do końca udaję. Może czasami. Żeby się inni nie martwili. Wiem, że zbyt często ludzie martwią się ''na zapas''. Po co? Na cholerę kupować trumnę, jeśli nie znasz diagnozy?
Generalnie to przyświeca mi taka zasada: ''przygotuj się na najgorsze, miej nadzieję na najlepsze''. Nie jestem w stanie inaczej tego ująć. Mam świadomość konsekwencji, które mogą nastąpić w wyniku takiego czy innego zachowania, mam świadomość zagrożeń, które towarzyszą nam każdego dnia. Jestem na to przygotowana. Ale czy fakt, że satelita może wyskoczyć z orbity i spaść mi na głowę, nie pozwala mi wyjść z domu? Wychodzę z domu i uważnie się rozglądam. Ale nie patrzę tylko w niebo szukając spadającego satelity. Patrzę też pod nogi, bo być może potknę się o walizkę z milionem dolarów.
Generalnie to przyświeca mi taka zasada: ''przygotuj się na najgorsze, miej nadzieję na najlepsze''. Nie jestem w stanie inaczej tego ująć. Mam świadomość konsekwencji, które mogą nastąpić w wyniku takiego czy innego zachowania, mam świadomość zagrożeń, które towarzyszą nam każdego dnia. Jestem na to przygotowana. Ale czy fakt, że satelita może wyskoczyć z orbity i spaść mi na głowę, nie pozwala mi wyjść z domu? Wychodzę z domu i uważnie się rozglądam. Ale nie patrzę tylko w niebo szukając spadającego satelity. Patrzę też pod nogi, bo być może potknę się o walizkę z milionem dolarów.
''Jakoś to będzie'', ''muszę to
przemyśleć, ale najpierw kawa''... i ulubione powiedzonko
bohaterki powieści napisanej przez Margaret Mitchell – ''pomyślę
o tym jutro''.
Co mi daje takie nastawienie? Zdarza mi
się działać pochopnie. Wtedy emocje biorą górę i nierzadko
bywa, że to są te emocje, o których się mówi, że są
negatywne. Wtedy racjonalne myślenie mi się wyłącza. Kiedy
postanowię, że ''najpierw kawa'', mój stan emocjonalny
dochodzi do równowagi, zaczynam sensownie myśleć i nikt
chyba nie zaprzeczy, że łatwiej w takim stanie znaleźć
rozwiązanie problemu o-kurczę-koniec-świata. Powtarzając sobie
''Jutro też jest dzień i nawet jeśli dziś nie widzę
sposobu, w końcu na pewno go znajdę'', zachowuję optymizm
i pozytywne nastawienie.
I nie muszę udawać, że wszystko
jest OK, kiedy nie jest. Bo wszystko JEST OK, trzeba tylko głęboko
to przemyśleć, ''zdiagnozować''.
Nic nie muszę
Jest jeszcze jedna sprawa, na którą
zwróciła moją uwagę autorka bloga codzienniepewnasiebie.pl.
Pozytywne nastawienie to również
świadomość, że tak naprawdę nic nie muszę, ale chcę. Nie
lubię swojej pracy, ale pieniążki lubię, tak? Lubię jeść,
lubię kupować prezenty. Nie chodzę do pracy, bo muszę, ale
dlatego, że chcę. To wyłącznie mój wybór. Mogę się
przecież zwolnić. Mogę poszukać innej pracy, mogę się
zarejestrować w urzędzie i stanąć w kolejce po
zasiłek, mogę otworzyć swój biznes. To na co się decyduję,
decyduję się ja. Mogę powiedzieć TAK, mogę powiedzieć NIE, ale
decyzja co powiedzieć jest moja. Nic nie muszę.
A jeśli czuję się źle? No cóż.
Wtedy mam powód, żeby zrobić kawę, usiąść w moim kąciku
i dokładnie przemyśleć: co chcę zrobić, żeby mi było
lepiej.
Szkoła życia
Kilka lat temu, chyba przeglądając
YouTube, natknęłam się na Dolores Cannon. Pani zajmowała się
hipnozą. Zaczynała pomagając ludziom wychodzić z uzależnień.
Zmieniła podejście, gdy podczas kilku sesji z różnymi
osobami zaczęło dziać się coś dziwnego. Otóż osoby poddawane
hipnozie opowiadały historie z dalekiej, bardzo odległej
przeszłości. Pani Cannon skoncentrowała się na tym i opracowała
system wprowadzania pacjentów w stan hipnozy na tyle głębokiej,
żeby łatwiej im było przekraczać ''granicę pamięci''. Na
podstawie informacji zebranych podczas przeprowadzanych tą metodą
sesji hipnotycznych, doszła do zaskakujących wniosków. Według
niej życie na Ziemi to rodzaj uniwersytetu. Twierdzi ona,
że przychodzimy na świat z własnej woli. Decydujemy się
na życie w takim miejscu, żeby zdobyć ''dyplom'' najbardziej
prestiżowej i wymagającej uczelni w kosmicznym wymiarze.
Podoba mi się taka wizja. Taka teoria
motywuje mnie do przyjmowania życia takim, jakim jest. Jeśli do
tego dodać świadomość, że jednak jesteśmy w stanie
nieco życie ulepszać (poprzez nastawienie właśnie), to znacznie
łatwiej radzić sobie z nieszczęściami, które przecież
dotykają wszystkich, bez wyjątku. Nie ma na to rady. Życie.
No i z dyplomem takiej uczelni
łatwiej będzie dostać dobre stanowisko w intergalaktycznej
firmie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jako, że ostatnio trochę spamu się pokazuje, postanowiłam, że zanim się komentarz pokaże na stronie to go najpierw sprawdzę. Taka sytuacja. Pozdrawiam ciepło. Brydzia.